Ledwo pacynka się mi przyjrzała a już próbowała mnie zabić.
Przeniosła mnie za pomocą teleportacji na jakieś odludzie. Teraz zaczęła próby mordu. Latała za mną chcąc mnie udusić swoimi szmacianymi łapkami. Nie żebym się jej obawiał ale nigdy nie spotkałem "pacynkowych niewolników" i nie wiem do czego są zdolne.
-Ty morderco! Sługusie! Diabelski pomiocie!- darła się pacynka latając za mną. Co chwila odskakiwałem w bok by nie dać jej się dotknąć.
-Czekaj!- krzyknąłem próbując ją uspokoić- Nie zamierzam krzywdzić Arashii!
Pacynka zwolniła ale nadal przyglądała mi się nieufnie.
-Tacy jak ty to przekleństwo wszystkich! Demonów, wilków i moich pobratymców!- znowu zaczęła się drzeć.
-Myśl sobie co chcesz!- powoli traciłem panowanie nad sobą- Nie znasz mnie! Nie jestem taki jak moi poprzednicy!
-Phi!- pacynka prychnęła pogardliwie- Wszyscy tak mówili! I co?! Wszyscy ginęli! Wiem kim jesteś i wiem kim się staniesz!
Tym razem ta szmacianka przegięła. Jednego nienawidzę najbardziej: jak ktokolwiek ocenia mnie po okładce. Skoczyłem na pacynkę i rozszarpałem ją zębami. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie co najlepszego zrobiłem. Puściłem strzępy pacynki i cofnąłem się. Z bijącym sercem przyglądałem się następnym wydarzeniom. Zerwał się wiatr. Ze strzępów uleciało coś jak niebieski dymek i zaczęło się formować w... kształt wilka. Kształt wilczycy. Wilczyca spojrzała na mnie smutno i odleciała.
Uświadomiłem sobie jedno. Właśnie nieświadomie uwolniłem czyjąś duszę. Jakiaś służąca Mefistofelesa odzyskała wolność i normalność. Z jednej strony to dobrze ale...jak wytłumaczę Arashii że jej pacynka...nie istnieje?
Doleciałem do legowisk i pobiegłem od razu do jaskini Arashii. Wilczyca nadal tam była.
-Castiel!- ucieszyła się na mój widok- Gdzie wy byliście...Zaraz, gdzie jest moja pacynka?
-To...długa historia...
Arashia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz