wtorek, 31 grudnia 2013

Od Arashii: Dalsza część spaceru

Trochę się bałam...Castiel na prawdę miał dużo możliwości. Do tego to przezwisko... Cień Zguby. Chyba rzeczywiście do niego pasowało. Zaraz...
-Czyli inni łowcy też mają takie umiejętności jak ty? -zapytałam.
-Na pewno nie takie same, jednak także są silni -odpowiedział.
Na prawdę muszę uważać na każdego kogo spotkam. Castiel mówił, że mnie obroni...Cóż to miłe, ale tak nie będzie.
-Mamy całkiem inne przeznaczenie -powiedziałam cicho do siebie.
-Co mówiłaś? -zapytał mnie.
-Nie nic. Nic ważnego -powiedziałam uśmiechając się.
-Dobra to idziemy dalej?
-Tak jasne!
Podczas spaceru rozmawialiśmy jeszcze o wielu sprawach. Dużo się o nim dowiedziałam. Trochę mu też współczułam. Gdy z nim spacerowałam na prawdę nie obchodziło mnie co się działo dokoła. Zaraz...Nie! Nie myśl o tym to tylko przyjaciel... Nagle coś sobie przypomniałam.
-Właśnie miałam się ciebie o coś spytać -zaczęłam- Chodzi o Otchłań- powiedziałam poważniejszym głosem.
-A o co dokładniej? -zapytał.
-Bo widzisz... W Otchłani trafiłam do jakiegoś pałacu... Wyglądał strasznie i był cały czarny. Wiesz coś o nim? -zapytałam z nadzieją.
Wilk był w szoku.

Castiel o co chodzi?

Od Shanai'a: Psychopata w wilczej skórze, część I

"Od całego miesiąca jestem członkiem Watahy Dębowego Serca. Zaczynam oswajać się ze świadomością iż od teraz jestem tylko wcieleniem potwora. Przez Jirayę. Nie mam już żadnej rodziny. Może to i dobrze. Nie mam już nikogo do stracenia ani nikogo za kogo mógłbym walczyć. W tej watasze akceptuje mnie jedynie Alfa, Kankurou. Najbardziej nienawidzi mnie Beta, siostra Alfy, Temari. Ona ciągle mi nie ufa. Traktuje mnie dokładnie tak jak demona -jak Sabaku. Czy ona wie, kim jestem? A nawet jeśli... Dla mnie... To już calkowicie bez znaczenia. A to, że mi nie ufa.... Wcale mi nie przeszkadza. Kto by ufał wilkowi... W którym zamknięty jest SABAKU?!"
Siedziałem samotnie na skalnej półce, kiedy to takie myśli przelatywały mi przez głowę. Oglądając z rana wschód słońca, zastanawiałem się także jak jeszcze potoczy sie moje życie.
"Zapewne zginę szybciej niż mi się zdaje. Ale z drugiej strony... Sabaku zostanie uwolniony i pozabija moich prześladowców. Zabije wszystkich."- Takie myśli dawały mi wewnętrzny spokój. Niebo, słońce i chmury jak rozlana woda na lodzie układały się zasłaniając swoimi końcami wschodzącą gwiazdę. Przestrzeń nieba przybrała płomienną barwę. Słońce powoli zaczynało wznosić się w górę, brnąc ku widnokręgowi. Kamienną miną przyglądąłem się wszystkiemu co mogłem zobaczyć przed sobą. Skalna półka, na której przesiadywałem była położona wysoko nad lasem. Drzewa z mojego punktu widzenia wyglądały jak ogromna łąka. Nad moją głową przeleciała chamara czarnych jak smoła kruków.
Wiatr lekko przeczesywał moją sierść świszcząc między liściami krzewu rosnącego trochę dalej za mną. Słońce nieustannie wznosiło się by pojawić się nad widnokręgiem. Było bardzo ciepło. Dla mnie, za ciepło. Wziąłem głęboki oddech, uniosłem łeb ku niebu i przyjżałem się lotowi jednego samotnego ptaszka, który latał niewiele metrów nade mną. Przeleciała pełna godzina. 7:00 rano. W tej chwili moje myśli powędrowały do tego zdrajcy, Jirayi.
-Powinienem był osobiście Cię zabić. Powinieneś teraz być martwy przeze mnie. Nawet nie wiesz, jak chciałbym być tym, który pozbawił Cię życia...- wyszeptałem jakby do brata. Tak jakby mógł mnie teraz słyszeć. Z mojego prawego oka pociekła mała, cienka łezka, którą zaraz ztarłem łapą. Spojrzałem poważnym wzrokiem na łzę, która zostawiła mokry ślad na moim białym futrze. Skrzywiłem się w grymasie i z całej siły uderzyłem łapą na ziemię. Z miejsca uderzenia wzniosła się gruba pościel z brązowego pyłu i piasku.
TRZASK! Łamana gałąź zerwała mnie z myśli i złosci. Poczułem zapach trzech wilków. Dwoje szczeniąt ukrytych w krzewach, na które nie zwracałem uwagi. Ale z nimi także dorosła wilczyca. Wysoko postawiona w watasze i bardzo ważna dla Alfy.
- Temari- zwróciłem się do Bety, która natychmiastowo wyłoniła się zza skały. Jej postać przybrała pozycję do walki. Z jej pyska dobiegł głuchy, gardłowy warkot. Śnieżnobiałe zęby odsłoniły się natychmiastowo, gdy tylko uniosłem łeb wyżej zaraz po wypowiedzeniu jej imienia.
-Dla ciebie Beta Temari! -krzyknęła i głośno tupnęła o ziemię. Spod jej łapy uniosła się kępka dymu. Nie odwracałem się do niej. Wciąż patrzyłem prosto przed siebie, siedząc w tym samym miejscu co na początku dnia.
-Czemu zawdzęczam to spotkanie? -mówiłem spokojnie, ale byłem pewny, że ona nie będzie taka miła. Ja także nie zamierzam długo tak się zachowywać. Zadne z nas nie zmieniło swojego zachowania.
-Albo odejdziesz poprzez słowa lub przez śmierć!!! -krzyknęła z dużym natęrzeniem. Zamknąłem oczy, po czym pierwszy raz dziś odwróciłem się do niej by mówić do niej twarzą w twarz, by spojrzeć jej prosto w rozwścieczone oczy, jezli dojdzie do walki.
-Z tym nie będzie problemu- odparłem przez zaciśnięte zęby. Mimo jej groźby śmierci zachowywałem tajemniczy spokój. W jej złocistych oczach widać tą małą nutkę strachu oraz zaskoczenia. -A powiedz mi jeszcze tylko jedną rzecz...
-Streszczaj się- odpowiedziała nienawistnie. Lekko podniosła łeb w górę i przestała chwilowo warczeć. Podniosłem sie z miejsca i po chwili spojrzałem na ukryte w krzakach szczenięta. Czarno-zielone bliźniaki. Przyglądałem się im chwilę i nastała niezręczna cisza. Zaraz jednak jej szybkie warknięcie przeniosło mój wzrok spowrotem na nią.
-Mów! Nie mam czasu na takie zabawy!
-Odejdę i bez walki- znów ten spokojny ton w moim głosie. Mój wzrok zdradzał iż wszystko to jest mi teraz obojętne- Ale powiedz mi tylko, dlaczego tak chcesz, albym odszedl stąd na zawsze? -ona sama dostrzegła, że jej nienawiść do mnie jest dla mnie niczym i to samo tyczy się odejśca oraz groźby śmierci.

To be continued...

Od Zeke'a: Codzienność

Jak zwykle leżałem przy mojej jaskini sprzeczając się z Luną.
-Kiedy dasz mi spokój?!
-Jak do niej zagadasz nie tchórząc-uśmiechnęła się do mnie złośliwie.
Warknąłem.
-Ta twoja motywacja...-skomentowałem.
-Chce dobrze.
-Ta -przewróciłem oczami.
-Gdybym chciała inaczej już dawno bym cię pogrążyła.
Przyznałem jej rację. Jednak nie miałem odwagi by pójść pogadać z Cyndi Nie wiem o czym...
-Mam silne wrażenie że ona już wie-powiedziała Luna, jakby wiedziała o czym myślę.
-Że co?! -spytałem- Od kogo?! Powiedziałaś jej?!
-Nie...po prostu takie mam przeczucie...-potem odeszła zostawiając mnie samego.Zastanawiałem się czy rzeczywiście do niej nie pójść, ale nie miałem odwagi...

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Od Castiela: Atak

-Chciałem...pogadać- uratowałem się w ostatniej chwili.
Arashia uśmiechnęła się i poszliśmy.
Tym razem nie wybieraliśmy się do lasu...no dobra. Junglę też można nazwać lasem. Gadaliśmy o różnych sprawach. Opowiedziałem jej jak zostałem sługą diabła oraz trochę o spotykanych demonach. Gdy opowiadałem jej o swoim przezwisku wilczyca mi przerwała.
-Cień Zguby?- zdziwiła się- Dlaczegi akurat tak?
-Gdy latam wyglądam jak pędzący cień- odparłem krótko.
-No dobrze, ale dlaczego "zguby"?
-Bo gdziekolwiek się pojawiłem zaczynały znikać wilki.
Arashia zaniemówiła i nie zadawała już pytań. Szliśmy dalej. Szlak przecinała głęboka zadzawka. Rolę mostu pełniła stara kłoda. Przepuściłem Arashię przodem i weszłem za nią pilnując by wilczyca nie wpadła do wody. Nagle coś chwyciło mnie za tylną łapę i pociągnęło w dół. Chwyciłem się kłody ale była za śliska.
-Castiel!- Arashia skoczyła mi na pomoc ale za późno. Jakaś oślizgła macka wciągnęła mnie pod wodę.
Ledwo zdąrzyłem złapać oddech. W głowie zaczęło mi trzeszczeć od ciśnienia. Spojrzałem w dół. Złapał mnie (cóż za niespodzianka!) kolejny demon. Ale ten był jakiś dziwny. Był pokryty niebieską łuską a z grzbietu wyrastały mi cztery macki. Łapy miał opatrzone w płetwy a oczy lśniły czerwonawym blaskiem.
Próbowałem wyszarpnąć się ale bez skutku. Wodny demon tylko na to liczył. Szarpanina pozbawi mnie potrzebnej z tlenu energii i szybciej zginę. Zamiast tego zamachałem skrzydłami by wypłynąć na powierzchnię. Demon pociągnął mnie bliżej siebie. Na to czekałem. Zaczepiłem się pazurami o łuski demona i z trudem obróciłem go twarzą do siebie. Trzeba to zakończyć szybko więc użyłem Pokutnego Spojrzenia. Demonem wstrząsały dreszcze i spazmy. W końcu macki przestały się ruszać, podobnie jak cały wilk. Odepchnąłem ciało i jak najszybciej płynąłem do powierzchni. Przed oczyma wystąpiły mi czarne plamy. Czułem że tracę przytomność i w ostatniej chwili zaczerpnąłem powietrza.
Dopłynąłem do brzegu. Arashia cały czas tam była.
-Castiel! Co się stało?!- wilczyca pomogła mi wstać. Ciężko dysząc próbowałem coś powiedzieć gdy nagle Arashia zachłysnęła się ze zdumienia. Popatrzyłem co tak zaniepokoiłi wilczycę. Na powierzchni sadzawki bezwładnie unosiło się ciało wodnego demona.
Z trudem wyciągnąłem je na brzeg by dokładnie się przyglądnąć. Arashia odwróciła wilka na grzbiet.
-Castiel, patrz!- powiedziała przestraszona- Jego oczy!
Dla mnie efekt Pokutnego Spojrzenia nie był niczym niezwykłym. Oczy demona stały się jakby kamienne.
-To przeze mnie- wyjaśniłem- Użyłem pokutnego spojrzenia. Demon czuje ból wszystkich których skrzywdził. W większości przypadków taka ilość bólu prowadzi do śmierci.
Arashia była przerażona moimi możliwościami.
-Znasz...znasz tego demona?- zapytała.
-Znam ale widzę dopiero pierwszy raz. Od dwóch lat kryje się przed sługami Mefistofelesa. Pewnie przesiedział ten czas w głębinach. To wyjaśnia jego wygląd- odpowiedziałem.

Arashia?

Problemy ze stanowiskami

Cześć wilki!
Wystąpił mały problem ze stanowiskami. Otóż Henne i Niki chciały objąć stanowisko Nauczyciela Zielarstwa. Nie przypilnowałem tego i tym sposobem mamy 3 tych samych nauczycieli: Nyingine, Henne i Niki. Ponieważ to Nyingine jako pierwsza zajęła to stanowisko prosiłbym aby pozostałe wilczyce wybrały sobie inne stanowiska. Jeśli nie otrzymam odpowiedzi sam przydzielę obie wilczyce na stanowisko zielarza.
Pozdrawiam
Silver 

Od Nyingine: Przebudzenie

Otworzyłam oczy. Nade mną stał Krezus a obok niego Cyndi. Byli trochę niewyraźni.
-Gdzie...ja jestem?- zapytałam bo trochę mi się zapomniało, to pewnie przez...przez co?
-Spokojnie, już dobrze. Jesteś w jaskini Cyndi i należysz do Watahy Srebrnej Tarczy. Ja jestem Krezus a to jest Cyndi. Ty jesteś Nyingine- wyjaśnił mi Krezus.
-Ok, już pamiętam. Dzięki ale właściwie to co się stało?- zapytałam próbując wstać ale marnie mi to szło.
-Już wyjaśniam. Poszłaś nad Staw Radości. Tam rosną kwiaty które mogą uzależnić i wtedy...-zawahał się czy dokończyć.
-I wtedy Krezus cię uratował- zakończyła z uśmiechem Cyndi.
-Dziękuję Krezus. I tobie też Cyndi. Ja już może pójdę- wstałam i poszłam do swojej jaskini. Położyłam się spać. Śniło mi się coś strasznego. Przybył do mnie jakiś cień i zmienił mnie. Byłam okrutna. Obudziłam się, było późno. Pomyślałam "To pewnie ten durny pyłek" i poszłam nad wodospad. Wskoczyłam do wody żeby popływać. Nagle zaczęłam świecić. Jakiś głos powiedział do mnie "Weszłaś na święte wody Alameii. Rzucam na ciebie jej klątwę! Od teraz w dzień będziesz jak diabeł a w nocy jak aniołek. Tylko prawdziwa miłość może zdjąć z ciebie tę klątwę. Błahahahahahahahahaha!" I upadłam z powrotem do wody. Wyszłam na brzeg kaszląc. Położyłam się i właśnie wzeszło słońce. Pierwsze promienie padły na moje ciało. Zmrużyłam oczy. Spojrzałam do wody i zobaczyłam... kogoś innego! Pragnęłam zobaczyć siebie ale widziałam tylko to:
http://lh5.ggpht.com/-8Wx0TqdMCy4/UbOPR8_S0XI/AAAAAAAAAII/FY2ud23XiYY/s640/blog_ex_4392379_6378086_tr_____________ja.jpeg
Przecież w takim czymś nikt się nie zakocha a tym bardziej w takim charakterku! Znów usłyszałam głos: "Teraz będziesz tkwić w tym ciele zamknięta a tymczasem moja podopieczna Enigniyn (odwrotność mojego imienia) będzie rządzić tą watahą. A ty zostaniesz tu na zawsze!" I znów zniknął. To ciało w którym byłam poszło w stronę watahy. Zobaczyłam Krezusa. Krzyczałam do niego ale mój głos nie wychodził poza ciało Enigniyn. Podeszła do niego.
-Hej Krezus!- powiedziała moim głosem.
-YYYY cześć? Kim ty jesteś?- zapytał zdziwiony, biedny co ona teraz zrobi?
-Nie poznajesz mnie? To ja twoja Nyingine. Dostałam nowe ciało w darze od Alameii -powiedziała i wyciągnęła medalion. Zaczęła nim kołysać wokół głowy Krezusa. Nagle on upadł a ja chciałam go uratować lecz jedyna co się stało to jakby ktoś wyłączył światło. Nic nie widziałam i nie słyszałam.

Krezus? Co ona ci zrobiła?!

Od Niki: Doszłam tu

Poszłam do lasu nazbierać ziół, ale zobaczyłam białego gołębia pobiegłam za nim. Potem dobiegłam tutaj gdzie wpadłam na Rose, Neona i Seona.
-No proszę rodzinka w komplecie?
-No jak widać. A ty to kto?
-Co już nie pamiętasz? -wyjęłam z torby którą miałam przy sobie małą roślinkę.
-Nika to ty! -wykrzyczeli wszyscy razem.
-A jak że to ja! -odpowiedziałam równie głośno.
-Chceszdołączyć do watahy srebrnej tarczy?
-Chętnie.
-Chodź zaprowadzę cię do naszego alfy, Silvera.
Poszliśmy do Silvera i opowiedziałam co tu robię, ten pozwolił mi dołączyć a że znam się na ziołach to zostałam nauczycielkązielarstwa. Potem tylko pokazali mi moją jaskinię.

Rose chcesz coś dodać?

Od Arashii: Spacer

Przy Castielu czułam się...Dziwnie. Inaczej niż przy innych. Zaraz Seon mi mówił o czymś takim. Nie! Nie to nie jest to! Na pewno! Nagle Castiel zadał mi pytanie czy pójdę z nim na spacer. Byłam trochę zdziwiona.
-Tak...W sumie czemu nie? -odpowiedziałam.
Wilk uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę, a ja wróciłam do mojej jaskini. Na wejściu nawrzeszczała na mnie moja pacynka.
-Cicho nie wiesz jaki teraz mam chaos w głowie więc przynajmniej ty nie stwarzaj mi problemów dobra? -zapytałam najmilej jak umiałam.
-Tak właściwie gdzie byłaś? -zapytała mnie.
-Tu i tam...Po prostu sobie chodziłam po lesie -wiedziałam, że ona na pewno zna Castiela. Unikałam więc tego tematu-Południem też raczej wyjdę.
-Gdzie?
-Pospacerować.
-Idę z tobą.
-Nie!
-A to niby czemu? Przecież nie będzie tam nikogo prawda? -no i tu utknęłam. Nie wiedziałam co jej powiedzieć.
-Nie. Ale chce pobyć trochę sama -odpowiedziałam.
Potem zbliżało się już południe więc wyszłam. Miałam szczęście bo moja pacynka zasnęła więc mnie nie śledziła. Następnie spotkałam się z Castielem.
-Hej to tak właściwie czemu chciałeś się spotkać? -przywitałam się i zapytałam uśmiechnięta.

Castiel?

Od Castiela: Pocieszenie

Widząc Arashię w takim stanie poczułem głęboki żal. Przytuliłem wilczycę żeby się uspokoiła.
-Już dobrze- powiedziałem- Nie pozwolę na to byś tam wróciła. Nawet gdybym musiał walczyć z innym łowcą. Dobrze?
Arashia pokiwała głową i starła łzę spod oka. Przyznam że ją polubiłem. I chyba już znałem odpowiedź na to trudne pytanie zadane poprzedniej nocy.
-Wracajmy do watahy- szepnąłem- Jeszcze zaczną się martwić...
-Czemu?
-Trochę za często znikamy razem w lesie...
Arashia parsknęła śmiechem i poszliśmy z powrotem. Po drodze nagle coś sobie przypomniałem.
-Hej, a może po południu przejdziesz się ze mną na spacer?- zaproponowałem.

Arashia? (Sory że tak krótko)

Od Arashii: Fragmenty wspomnień

-Widzisz? Jednak nas coś łączy! -powiedziałam cicho śmiejąc się.
-Tak...-odpowiedział innym głosem.
-Chodzi ci o to, że i tak będziesz musiał mnie zabić? -zapytałam.
-Sam nie wiem.
-Nie martw się. Jeśli taki ma być los to mnie zabijesz -odpowiedziałam. W sumie...To prawda.
-Jak to? Nie obchodzi cię to, że zginiesz? -zapytał zdziwiony.
-Wiesz jeśli mam być szczera to właśnie o tym myślałam w nocy. I wole, żebyś zabił mnie ty niż jakiś inny łowca -odpowiedziałam. Zaraz...Co? Te ostatnie słowa. Ja je powiedziałam!? Czemu!? Przecież wczoraj w nocy ustaliłam, ze chodzi o to, że i tak zginę nie ważne kiedy...
-Tak właściwie jeśli zginę pewnie znów trafie do Otchłani -powiedziałam z uśmiechem.
-Czemu mówisz o Otchłani uśmiechając się?
-Nie czułam się tam źle...
-Jesteś pewna?
-Tak? -zawahałam się. Jestem tego pewna?
-Spróbuj sobie przypomnieć. W twojej historii czegoś mi brakuje. Pomiędzy twoją śmiercią której raczej sobie nie przypomnisz, a pomiędzy tym jak obudziłaś się w Otchłani musiało się coś stać! Spróbuj sobie przypomnieć -powiedział do mnie.
Namyśliłam się. Nagle usłyszałam w mojej głowie śmiech...Zobaczyłam mnie będącą małą...Ja...Byłam w Otchłani i...Płakałam? Zaraz...Nie to się nie zgadza gdy trafiłam do Otchłani byłam już dojrzała! To jest fragment moich wspomnień?
-Ja...Pamiętam. Byłam mała...Wystraszona. Byłam wtedy w Otchłani. Gdy to widziałam nagle powróciło to jak się wtedy czułam. Wszystkie moje uczucia, ale...Ja nie wiem jak się nazywają! Z jednym uczuciem towarzyszył mi płacz...Ale nie był strach choć to też czułam. W innym uczuciu czułam, że nie wiem gdzie iść oraz nie wiem co robić. Ale najsilniejsze było to, że chciałam, aby była przy mnie jakaś bliska osoba...

Castiel co o tym myślisz?

niedziela, 29 grudnia 2013

Od Castiela: No właśnie, dlaczego?

To pytanie zbiło mnie z tropu.
-Czemu...?- zapytałem sam siebie.
Sam tego dobrze nie wiedziałem. Dalczego nie chciałem zabić Arashii? Do tej pory robiłem to bez żadnych problemów. A tej wilczycy nawet nie znałem. Więc...dlaczego?
-Sam nie wiem- odpowiedziałem po chwili- Może dlatego że to by było nie fair...
-Nie fair?- zdziwiła się Arashia.
-Gdy pierwszy raz mnie dotknęłaś poczułaś ukłucie w serce?
Wilczyca pokiwała głową.
-To naturalny odruch demona- wyjaśniłem- Ostrzeżenie przed takimi jak ja. Ty nawet nie wiedziałaś co to oznacza. Nie mogłaś wiedzieć że to oznacza dla ciebie śmiertelne niebezpieczeństwo. To właśnie jest nie fair. Ja nie zabijam jak tchórz.
-W takim razie przecież mogłeś mi powiedzieć a potem zabić- Arashia wyciągnęła na wierzch moje wątpliwości.
Teraz już nie wiedziałem co odpowiedzieć.
-Lepiej już wracajmy- ominąłem niebezpieczny temat.

Tej nocy nie mogłem zasnąć. Męczyły mnie wątpliwości. Zamiast dalej spać udałem się do lasu (jak zwykle). Pobiegałem, polatałem i tak do rana. Byłem sam ale czułem na sobie wszechobecny wzrok Mefistofelesa. Dręczył mnie i dobijał. I tak będzie dopóki nie zabiję Arashii. A tego nie mogę zrobić. Sam nie wiem czemu.
Słońce ledwo wstało gdy wyczułem kojącą obecność.
-Przyznaj się: od jak dawna nie śpisz?- westchnęła Arashia.
-W ogóle nie spałem- przyznałem się.
Wilczyca znowu westchnęła.
-Tak samo jak ja.
Uśmiehnąłem się.

Arashia?

Profil wilczycy Niki

Imię: Nika
Wiek: 4 lata
Płeć: wadera
Rodzina: Nie ma wychowywała się w rodzinie najlepszej przyjaciółki Rose
Partner: zakochana w Seonie
Charakter: Kochająca, uprzejma, szczera, nie bezbronna
Historia: Kiedyś szukała ziół na eliksiry i zaszła tutaj.
Rasa: Wilk Ognia
Stanowisko: pomocnik kowala
Herb na tarczy: Diament błyszczący wieloma kolorami
Pozycja: Omega
Login na howrse: Nika335
Zdjęcia wilka:

Od Arashii: Coraz więcej informacji

Czekałam w tym samym miejscu. Miałam nadzieje, że wilk znów się pojawi. Stało się tak jak myślałam.
-Gdzie byłeś?! -szybko zapytałam.
-W Otchłani...
-Jak to!? - On...Wiedział co to Otchłań, a w dodatku tam był! Jednak wilk mi nie odpowiedział tylko na mnie warknął. Byłam jeszcze bardziej zdziwiona.
-Obserwuje nas. Udawaj, że uciekasz to choć na chwile odejdzie i wtedy ci wszystko wytłumaczę -szepnął do mnie.
Zrobiłam tak jak kazał. Gonił mnie dość długo.
-Dobra tyle wystarczy! Na razie dał nam spokój -krzyknął więc się zatrzymałam.
-Możesz mi teraz wszystko wytłumaczyć? -zapytałam zaciekawiona.
-Więc...Zacznijmy od tego, że wcześniej już żyłaś.
-Co?! -byłam zdziwiona...Mój świat zaczynał się od Otchłani, a raczej tak sądziłam.
-W Otchłani zamknął cię Mefistofeles.
-Ale czemu!?
-Sam nie wiem... Mogę ci zadać jedno pytanie?
-Tak jasne.
-Pamiętasz ile tak właściwie tam byłaś?
-Mniej więcej... Choć pewnie wiesz, że Otchłań nie wpływa na wiek bo czas w niej nie płynie w przeliczeniu na wasze lata było by to...Coś około 100 lat.-odpowiedziałam.
-Czemu trzymał cię tam, aż tak długo?-mruknął do siebie wilk.
-Tak właściwie...-przerwałam mu, a on się na mnie popatrzył.- Czemu mnie nie zabijesz?

Castiel odpowiesz?

Profil wilka Karou

Imię: Karou (czytaj "karo")
Wiek: 3 lata
Płeć: basior
Rodzina: Meh...szkoda gadać
Partner: nie szuka (nawet nie zwraca uwagi na urodę, ani swoją ani innych)
Charakter: nieśmiały, skryty, sprytny, ciekawski, zaradny, optymistyczny, szczery, cierpliwy, lojalny, uległy, dobry towarzysz do rozmów i długich podróży
Historia: Karou miał trudne życie. Jako szczenię został porzucony bo był "najsłabszy z miotu". Rzeczywiście, zawsze był chudy i niewielki (do dzisiaj taki jest) ale szybko okazało się to jego największym atutem. Niewielki rozmiar ułatwia mu wspinanie się po drzewach, lot oraz kamuflaż. Nabył też zwinności i sprytu. Jest szybki i nieuchwytny. Lata samotności nauczyły go samodzielności.
Pewnego dnia latał tuż nad drzewami gdy nagle za ogon złapał go jakiś wilk. Karou wyszarpał się mu. Zdziwiony nieznajomy wyjaśnił że pomylił Karou z orłem (z powodu rozmiaru i barwy). Zaprowadził potem owego "orła" do swojej watahy.
Rasa: Wilk Powietrza
Stanowisko: Posłaniec
Herb na tarczy: Mangusta (gryzoń) walcząca z kobrą (wężem)
Pozycja: Omega
Login na howrse: Demi Lou
Zdjęcia wilka:

Od Castiela: Pomóc demonowi...

Już miałem powiedzieć Arashii dlaczego pojawiła się w Otchłani gdy nagle... sam się tam pojawiłem. Otchłań zmienia się w zależności od mieszkającego w niej wilka. Teraz nikt tu nie mieszkał...więc nie było też niczego. Twarde czarne podłoże w dotyku przypominające lód i nieskończona ciemność. Usłyszałem kroki i odwróciłem się.
-Daję ci takie proste zadanie- Mefistofeles był zły ale jeszcze nie wściekły- Masz zabić demona i to jeszcze nieświadomego o swoich możliwościach a ty... a ty stchórzyłeś! Zmiękłeś jak gąbka! Jeszcze niedawno mordowałeś z zimną krwią a teraz... nie poznaję cię Castiel. Co się stało?
-Nie wiem- odparłem udając obojętność.
-Ależ wiesz...Ty... ty chcesz oszczędzić akurat tego demona...
-Ona ma imię!- warknąłem.
-Niech ci będzie- Mefistofeles machnął znudzenie łapą- Arashia...co w niej takiego niezwykłego?
-Dobrze wiesz co!- oburzyłem się- Nie.każdego wilka zamykasz w Otchłani! Co ona ci zrobiła?! Nie pamięta nic ze swojego poprzedniego życia, nie rozpoznaje rzeczy takich jak miłość... Ile ją tu trzymałeś?!
Mefistofeles zaśmiał się w straszny sposób.
-Za dużo pytasz...- powiedział i Otchłań zaczęła się mnie pozbywać.
Zerwał się potężny wiatr. Otoczyła mnie czarna mgła. Straciłem grunt pod łapami i czarny wir porwał mnie. Pojawiłem się z powrotem na tej samej polanie. Obok nadal stała Arashia.

Arashia? Z tą Otchłanią to chyba jednak grubsza sprawa...

Od Arashii: Czyli jestem demonem?

Nie wiedziałam co powiedzieć...On tak na prawdę chciał mnie zabić! Ale...Nie on nie chciał zrobić tego z własnej woli przecież mówił, że ktoś kazał mu mnie zabić.
-Dlaczego? -zapytałam w miarę spokojnie choć byłam...Wystraszona, a rzadko mi się to zdarza.
-Bo jesteś demonem! Ja jestem sługą diabła i mam takie demony jak ty zabijać! -odparł.
-Hę? Jak to...Demonem?
Wilk popatrzył się na mnie ze zdziwieniem.
-Nie wiesz, że jesteś demonem?-zapytał.
-Nie. Tak właściwie kim...Może raczej czym jest demon dokładnie?
-Demony uciekają przed śmiercią...Mordują wilki...Tak właściwie nie mają duszy.
-Tyle, że... Jeszcze nikogo nie zabiłam...
-W sumie czemu mam ci wierzyć? Demony często też kłamią.
-Rozumiem, że mi nie wierzysz. Ale...
-zawahałam się. Powiedzieć mu o Otchłani czy nie? -Ja tak właściwie się nie narodziłam tylko pojawiłam się w Otchłani.
Wilk popatrzył się na mnie z jeszcze większym zdziwieniem.
-Zaraz... -w końcu zaczął- Ty byłaś w Otchłani!?
-No tak... Coś w tym dziwnego?
Nagle wilk po prostu znikł! Ale nie odleciał czy coś takiego... Czyżby ten cały jego "szef" Go gdzieś wezwał... Byłam zszokowana nie wiedziałam co myśleć...
-Naprawdę jestem demonem? Czy ja...Umarłam? -rozmyślałam -Zaraz...Co się stało tak właściwie z Castielem?!

Castiel co się stało?

Od Krezusa

Podbiegłem do Nyingine. Wilczyca zemdlała. Nic dziwnego. Znałem dobrze kwiaty przy tym stawie. Ich zapach powoduje nieuzasadnioną radość. Zbyt długi kontakt powoduje uzależnienie. W przypadku Nyingine spowodował omdlenie. Zaniosłem wilczycę do jej jaskini. Po drodze spotkałem Cyndi.
-Krezus?! Co się jej stało?- spytała przerażona.
-Poszła nad Staw Radości i nawdychała się pyłkiem kwiatów- wyjaśniłem krótko. Cyndi wiedziała o co chodzi i pomogła mi zająć się wilczycą.
Przykładałem jej właśnie zimny okład na czoło gdy nagle Nyingine otworzyła oczy.

Nyingine?

Od Nyingine

Chichotałam jeszcze chwilę ale opamiętałam się w końcu. Pomogłam Krezusowi wstać i szliśmy dalej.
-Krezus, opowiesz mi coś o watasze?- zapytałam. Chciałam coś wiedzieć jakby ktoś chciał pogadać (w co wątpię) ale i tak chciałam wiedzieć gdzie jestem i wgl.
-Dobrze, no mnie znasz. Z przodu idzie Silver, czyli Alfa watahy. Dalej idą Arashia, Blade, Castiel, Cyndi, Daiki, Hënnë, Luna, Neon, Rose, Seon, Shanai i Zeke- i opowiedział mi o każdym coś ogólnego. Gdy skończył dotarliśmy do legowisk.
-Dziękuję, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła!- podziękowałam mu i poszłam do swojej jaskini.
Urządziłam się i powiem szczerze było tu całkiem milutko. Wyszłam na spacer. Zobaczyłam piękny staw. Było przy nim pełno kwiatów, które pięknie pachniały. Położyłam się zamknęłam oczy wdychając piękny zapach unoszący się z roślin. Jak przez mgłę zobaczyłam sylwetkę wilka. Stwierdziłam, że to Krezus, ale był jakiś niespokojny, jakby przerażony. Coś do mnie wołał ale nie słyszałam tego, bo...zemdlałam.

Krezus?

Od Castiela: Przyjazny... demon?!

-Nic tylko...- starałem się szukać jakiejś sensownej wymówki. Serce biło mi jak oszalałe.
-Zaciekawił cię mój wygląd, prawda?- powiedziała Arashia.
-W pewnym sensie...- odparłem i to bez kłamstwa- Mam parę ważnych spraw do załatwienia. Na razie!
Nie czekając na odpowiedź Arashii uciekłem do swojej jaskini. Coś zaniepokoiło mnie w Arashii. Wyglądała jak... jak demon! Instynkt łowcy demonów walił jak oszalały. Ona musi być demonem tylko... Nadal nie pasowało mi jej zachowanie. Każdy demon przy spotkaniu ze sługą Mefistofelesa czuje silne ukłucie w serce. To naturalne ostrzeżenie na które jeszcze nie znalazłem sposobu. Zauważyłem że Arashii coś było, to na pewno to. Tylko dlaczego nie zaatakowała ani nie próbowała ucieczki? Chyba że... ona nie wie co to za sygnał. Dziwne ale możliwe. Muszę porozmawiać z Mefistofelesem.
Wybiegłem z jaskini i znów na kogoś wpadłem. I to jak na złość była Arashia.
-Cześć Castiel- przywitała się. Teraz pewnie nie poczuła ukłucia- Coś często na siebie wpadamy.
-Taa... Trochę zbyt często. Muszę iść!
Zerwałem się do lotu i cichutko jak wietrzyk zniknąłem w gęstwinie najbliższego lasku.
Mefistofeles już czekał. Był najwyraźniej czymś uszczęśliwiony.
-Troszkę się spóźniłeś- zauważył.
-Mniejsza z tym!- wkurzył mnie troszkę- Wiesz czemu cię wezwałem!
-Tak wiem. Chodzi ci o tą wilczycę... Owszem, to demon. Masz szczęście. Jest nieświadoma niebezpieczeństwa z twojej strony. Gdybyś tylko odciągnął ją od watahy miałbyś łatwe zadanie...
Wiedziałem o co mu chodzi. Bałem się tego ale musiałem tak zrobić.

W nocy podkradłem się do jaskini Arashii. Podeszłem do wilczycy i potrząsnąłem nią lekko.
-Co jest?- spytała ospale wilczyca.
-Chodź ze mną!- powiedziałem udając podekscytowanie- Muszę ci coś pokazać!
Zabrałem wilczycę na polanę w środku lasu. Z dala od legowisk.
-Popatrz na te konstelacje!- rzuciłem nadal udając ekscytację.
Arashia popatrzyła w niebo i oniemiała.
-Łał! Są cudowne!- wilczyca patrzyła w niebo zauroczona zbiorami gwiazd. W tym miejscu widać ich było więcej i wyraźniej.
Dobra. To ten moment. Trzeba to zakończyć. Muszę to zrobić ale... ale...
-Nie mogę!- wydarłem się na głos.
-Czego nie możesz?- wystraszyła się Arashia.
-Bo on... kazał...
-Co kazał? Kto?
-Ten potwór rozkazał mi... Cię zabić.

Arashia?

sobota, 28 grudnia 2013

Od Luny: W drodze do legowisk

Gdy Krezus się potknął z trudem zdołałam powstrzymać śmiech. Nie wiedzieć czemu ale bardzo polubiłam Daiki. Pewnie dlatego że ona też lubi żartować sobie z innych. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł.
-No Zeke-powiedziałam z uśmiechem.
-Co? Znowu masz ochotę na partyjkę?
-W sensie że naśmiewania się z ciebie?
-A jak myślisz? -odpowiedział z irytacją.
-Oj Zeke, Zeke...ty chyba nie wiesz jaka to frajda...
-Jak ciebie to spotka nie licz na litość.
-He! Ja nie jestem tobą! -roześmiałam się.
Potem nieco zciszyłam głos by Cyndi nie słyszała i dodałam:
-Jak coś możesz na mnie liczyć.
Mruknął coś w odpowiedzi.
-Tobie?-wyraźnie go to rozbawiło.
-Owszem, a tak wogle, idź zagadaj do niej.
Obejrzał się za siebie.Spojrzał na Cyndi jak na jakiś śliczny kwiatek, którego nie da się zerwać ani powąchać czy się do niego zblirzyć. Wiem że opis dokładny, ale tak to właśnie wyglądało.

Od Arashii: Nowa znajomość

Seon wyszedł z mojej jaskini.
-Miłość...Dziwne, ale ciekawe. Szkoda tylko, że raczej coś takiego mnie nie spotka...Ale jestem inna i co zrobić?-rozmyślałam -I ktoś może też odstraszyć -powiedziałam śmiejąc się i patrząc na moją pacynkę. Ona jednak obraziła się i obróciła -Oj przepraszam. Nie chciałam cię urazić wiesz prawda? -wtedy obróciła się i uśmiechnęła -Hmm...Dobra chyba powinnam wracać do obowiązków-powiedziałam i wyszłam z jaskini.
Szłam przed siebie zamyślona i nagle wpadłam na jakiegoś wilka.
-Jejku przepraszam! -powiedział i nagle ukuło mnie mocno serce.
-Coś się stało? -zapytał mnie widząc, że coś mnie zabolało.
-Nie nic...Jesteś nowy w watasze?
-Tak. Nazywam się Castiel.
-Ja nazywam się Arashia-po tym jak to powiedziałam zauważyłam, że dokładnie się mi przygląda -O co chodzi?-zapytałam.

Castiel czemu mi się tak przyglądasz?

Od Krezusa: Witamy w watasze!

Wilczyca położyła się niedaleko mnie i po chwili usnęła. W sumie to dla niej lepiej. Rano wracamy do watahy. Siedzieliśmy przy ognisku po udanym polowaniu. Przeklnąłem w myślach własne obżarstwo, nie mieliśmy nic dla Nyingine. Oprócz mnie w polowaniu brali udział Daiki, Zeke, Cyndi i Luna. Zauważyłem że Zeke co jakiś czas spogląda ukradkiem na gadającą z Luną Cyndi. Gdy tylko Cyndi nie patrzyła, Luna posyłała Zeke'owi złośliwe spojrzenie na co wilk odpowiadał cichym warknięciem. W końcu wszyscy poszli spać.
Rano wstałem jako pierwszy. Obudziłem delikatnie Nyingine a potem krzyknąłem na resztę. Szybko usunęliśmy ślady po obozowisku i ruszyliśmy z powrotem do legowisk. Po drodze zwolniłem by zrównać się z Nyingine. Nie wiem czemu ale akurat z nią chciałem pogadać.
-Hejka!- zagadnąłem wesoło.
-Cześć... Krezus, tak?- spytała niepewnie wilczyca.
-Zgadza się...Ajć!- nie zauwarzyłem wystającego konara i upadłem na glebę.
-Uwaga na korzenie!- rzuciła złośliwie Daiki.
-Ja ci zaraz dam...- mruknąłem pod nosem serię przekleństw.
Nyingine zaśmiała się i pomogła mi wstać.

Nyingine? Dokończysz? :)

Od Seona: Wytłumaczenie

Kiedy Arashia mnie o to spytała nie wiedziałem co odpowiedzieć. No trudno powiem.
-Nie byłem nigdy zakochany, tylko zazdrosny jednak wiem że tego uczucia nie da się opisać -odpowiedziałem. W milczeniu czekałem na odpowiedzi.
-Aha,no trudno bywa jesteś w tej samej sytuacji co ja.
-No niestety, ale masz racje tak bywa.
Potem poszedłem sprawdzić co u Róży i Neona. A na koniec wróciłem do jaskini.

piątek, 27 grudnia 2013

Od Nyingine: Jak tu dotarłam?

Nie miałam już nikogo od kiedy matka umarła. Wyruszyłam w drogę by znależć kogoś, kto się mną zajmie, kto będzie w stanie stworzyć mi nowy dom. Po jakimś czasie ujrzałam kilka wilków siedzących wokół ogniska. Było zimno, postanowiłam zapytać cy mogę się ogrzać. Weszłam na skałkę na której siedzieli. Stanęłam i wszyscy na mnie spojrzeli.
-Emmmm, jestem Nyingine. Mogę się ogrzać?- nie wiedziałam co powiedzieć i tylko to mi przyszło do głowy
-Jasne, chodź tutaj- powiedział pewien basior, nie widziałam jak wygląda bo było ciemno
-Dzięki- usiadłam obok i nagle osunęłam się na brzuch. Byłam przemęczona. Patrzyłam się na ogień i nagle moje powieki opadły. Zasnęłam.

Krezus?

Od Zeke'a: Naiwność

Po tamtym byłem w siódmym niebie. Wiedziałem że to tylko podziękowanie, ale no...no...wiadomo. Byłem przy mojej jaskini. Luna obok śmiała się.
-Ty na prawdę myślisz że masz szanse u bety?! -śmiała się ze mnie.
Milczałem przez chwilę.
-Nie...-westchnąłem ze smutkiem.
-Nie no...to...to...to się nadaje na komedie...-roześmiała się.
-Naprawdę nie wiem dlaczego nadal się z tobą zadaję.
-Bo moja gadanina ma sens.
-Wielki! -uśmiechnąłem się ironicznie.
-Mniejsza o pozycje. Rasa!!! To też stanowi swego rodzaju przeszkodę.
-No...
-Naiwność...
-Ej! Przecież już ci mówiłem że w to nie wierzę!
-Wiem ale lubię się z ciebie śmiać Romeo!!!
-Jak dla mnie to koniec rozmowy.
-Oj nie. Gdzie twoje poczucie humoru?!
-Luna je zjadła...-uśmiechnąłem się -Luna?
-Tak?
-Oddaj mi je proszę.
-He sam je sobie weź!
Zaczęliśmy ganiać się po całym górnym perścieniu i rzeczywiście wrócił mi humor.

czwartek, 26 grudnia 2013

Od Castiela: Łowy

Nocą wykradłem się do lasu. Co jak co ale muszę dorwać tego pędraka-demona zanim coś jeszcze zmaluje. Moje zmysły chyba się stępiły bo co chwila instynkt alarmował o obecności jakiegoś kolejnego stwora. Mefistofeles nie byłby zadowolony gdybym przepuścił choćby jednego demona.
Na szczęście nie musiałem długo szukać. Na śniegu zauwarzyłem świerzą czarną plamę pachnącą siarką. Obok na pniu zostały ślady pazurów. Pobiegłem cicho jakbym nic nie warzył. W końcu zauwarzyłem sprintującego pare metrów przede mną białego wilka. To był on. Był ranny, w nozdrza uderzył mnie zapach świerzej demoniej krwi. Doścignąłem młodzika w parę skoków. Szamotaliśmy się dobrą chwilę. W końcu przyszpiliłem demona do ziemi.
-W końcu cię dorwałem...- zacząłem.
-Błagam! Oszczędź! Ja już nie będę...- łkał demon.
-Za późno! Łapię cię już szósty raz. Tym razem ci nie odpuszczę...
Młodzik był już zrozpaczony. A najgorsze miało dopiero nadejść.
-Skrzywdziłeś tyle wilków...- powiedziałem swoją zwykłą kwestię- Tyle niewinnych dusz... Spójrz mi w oczy... Poczuj ich ból!
Demon zahipnotyzowany gapił się przez chwile w moje czerwone oczy. Nagle pysk wykrzywił mu wyraz bólu i cierpienia. Oczy zamgliły mu się, ciałem wstrząsały drgawki. Gdy młodzik się uspokoił był już martwy. Oczy zamieniły się w skałę a pysk zamarł w wyrazie niemego krzyku.
-Pokutne spojrzenie... Musiałeś go aż tak ostro potraktować?- usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się. To był Mefistofeles. Czarny wilk jak zwykle zabrał ze sobą skórzany pas za którym trzymał parę cyrografów (kontraktów zapisanych na byczej skórze) oraz ciemny płaszcz. Wyprostowałem się na baczność.
-Dobra robota- powiedział diabeł- Muszę ci chyba znajdować ciekawsze zajęcia. Posprzątaj za sobą i... odpocznij sobie.
Skłoniłem mu głowę i podeszłem do ciała zabitego demona. Jedno mocne uderzenie i wilk rozsypał się w proch. Teraz nie trzeba się martwić że ktoś znajdzie ciało. Już miałem odejść gdy nagle coś sobie przypomniałem.
-Szefie?
-Słucham...
-Według mojego cyrografu muszę ci służyć na byle jaki sposób... czy wspomina on że nie mogę dołączać do watah?
Mefistofeles namyślił się po czym odparł:
-Niech ci będzie. Skoro już dołączyłeś... W sumie i tak mam tam dla ciebie kolejne zadanie. Demon może się kryć wśród tych wilków... Uważaj na niego.
Diabeł rozwiał się w mgłę i zupełnie zniknął.
Wróciłem do watahy gdy było już jasno. Moja obecność jak zwykle budziła w wilkach coś pomiędzy respektem a strachem. Gdy Silver spytał gdzie byłem odparłem że poszłem na łowy. W sumie to była prawda. Różniła się tylko zwierzyna.

Profil wilka Shanai'a

Imię: Shanai (Z Pustynnego Wodospadu)
Wiek: 3 lata i siedem miesięcy.
Płeć: basior
Rodzina: Jego matka, Kushima, zmarła w czasie porodu Shanai'a. Ojciec, Kurushimi, zginął na wojnie broniąc jego i jego brata. Brat, Jiraya, popełnił samobójstwo zaraz po cierpieniu, które wyrządził swemu jedynemu bratu.
Partner: Nie ma, nie szuka... I nikt by go nie chciał.
Charakter: Skryty i tajemniczy. Na pierwszy rzut oka spokojny. Nie rzuca się w oczy. Z powodu cięzkiej przeszłosci nie lubi mówić o sobie. Podczas prawdziwej walki walczy tak aby zabić wroga zadawając mu jak największe cierpienie. Nie doświadczył miłości a przynajmniej jej nie pamięta. Gdy widzi czyjąś śmierć czuje, że żyje. Ciężko wyprowadzić go z równowagi, ale najmnijsza obraza może doprowadzić go krwawej walki. Bywa agrsywny, jest mu dość ciężko. W naprawdę trudnych chwilach, gdy ktoś mu przywoła wspomnienia zachowuje się jak psychopata. Uczy się opanowania. Tylko członków watahy nigdy nie zrani, chyba, że ktoś sprawi mu wielki ból. Za niemal każdego wilka z watahy da się zabić. Na pozór wydaje się być totalnym egoistą. Kocha to uczucie gdy widzi czyjeś cierpienie. Wobec watahy zawsze pozostanie lojalny. Samodzielnie nie ważyy się zaatakować kogokolwiek z tego samego stada. Nie umie dobrze kłamać. Umie skrywać prawdę, ale nie ją zmieniać. Ciężko obdażyć go zaufaniem i on także jest nieufny wobec wszystkich przez pierwsze tygodnie. Mało kto widział na nim ciepły uśmiech. Jeżeli inny wilk bardzo się postara to Shanai może być dla niego miły i może nawet zabawny. Mimo iż sam słabo kłamie to wyczuwa każde kłamstwo. Trzeba mieć w tym naprwdę dużą wprawę by go oszukać. Zdarza mu się bezczelność. Gdy ktoś go atakuje od razu próbuje... zabić.
Historia: Shanai pochodzi z rodu Wilków z Pustynnego Wodospadu. Wilki stamtąd były rasami Wody, Ziemii i Mroku. Cała jego rodzina była tymi, którzy odziedziczyli Mrok. Wilki Mroku zawsze były owiele mniej akceptowane przez Wilki Wody i Ziemii. Czarne owce w stadzie. Jego matka Kushima, była prostą samicą - omegą pamiataną przez resztę. Do czasu aż poznała Kurushimi'ego. Samiec dał jej nadzieję, obdarował pewnością siebie i znrócił odwagę. Ona go pokochała, ale on ją nie do końca. Gdy Kushima mu zaimponowała napięcie wzrosło. Nowa para młoda dorobiła się młodych. Niestety Kushima była słaba. Rodziła podczas wojny, kiedy wczesniej została ciężko ranna. Jiraya przyszedł na świat jako pierwszy. Potem Shanai. Wilczątkom nadane zostały przydomki "Z Pustynnego Wodospadu". Kushima była już na skraju życia i zmarła. Kurushimi zabił wilka, prze którego zginęła jego partnerka i zabrał swoich synów w bezpieczne miejsce... Z dala od Pustynnego Wodospadu. Cały ród poniusł klęskę. Nielicznym udało się uciec. Shanai i Jiraya wychowywali się bezpiecznie z ojciem zdala od rodzinnego domu. Bracia nawet nie znali matki. Tak płynął czas. Ich życie było niekończącą się podróżą. W pewnym czasie, gdy bracia mieli sześć miesięcy wraz z Kurushimi'm osiedlili się na równinach. Na ich nieszczęście i tam wybuchła wojna. Wilki, które zaatakowały będącą tam watahę wzięły ich za jej członków. Kurushimi ukrył synów i sam bronił ich przed wrogami. Zgniął po długij i wyczerpującej walce. Wilczki uciekły cichaczem i wychowywały się dalej same. Jiraya był bardziej utalentowany i mądrzejszy. Zachowywał się jak starszy brat wobec Shanai'a. Gdy oba wilki miały półtorej roku Jiraya zakradł się do brata i ogłuszył go głazem. Zamknął w nim Demona Piasku - Sabaku -co przyspożyło słbszemu najbardziej okrytnych cierpień. Ledwo to przeżył. nie wiadomo po co ani dlaczego to zrobił. Shanai czuł się zdradzony i zwątpił w jaką kolwiek miłość na tym świecie. Chciał własnoręcznie zabić Jirayę, ale dopiero kiedy wydobrzeje. Brat próbował wcisnąć mu kit, że tylko znalazł go w takim stanie, bo ktoś mu przyłoży ł i stracił pmięć. Shanai tylko skinął łbem chcąc udać, że w to wierzy. Słabo kłamie więc i to mu nie wyszło. Jiraya na jego oczach, kiedy tylko się podniusł rozdrapał sobie gardło pazurami zalewając małą jamę, w której przesiadywali masą ciepłej krwi. Shanai może przywoływać demona kiedy zechce, ale tylko jeśli naprawdę jest na siłach i wpełni koncentracji. Sam się nim staje. Jego futro przybiera czarną barwię a oczy zachodzą odcieniem krwi jego brata.
Po długim czasie znalazł watahę, która go przygarnęła. Sam zawalił sprawę zabijając jednego z członków stada. Tamten wywołał w Shanai'u wspomnienie rodziny. Martwego ojca i zdradzieckiego brata. Także wszystko co przezył. Nie wytrzymał tego i zabił swojego psychicznego prześladowcę. Za to został wygnany i nie miał Alfie tego za złe, gdyż w pełni rozumiał co zrobił. Zabił Betę, siostrę Alfy, która nigdy go nie akceptowała. Teraz w wieku 2 lat znalazł najprawdopodobniej najlepszą watahę, jaką mógł znaleźć... Watahę Srebrnej Tarczy.
Rasa: Wilk Mroku
Stanowisko: Wojownik
Herb na tarczy: Czerwony okrąg w górnej części nastroszony sześcioma kolcami, trzema z prawej srony i trzema z lewej. W środku mniejsze koło bez kolców a w tym kole cerwona kropka (przedstawione na zdjęciu)
Pozycja: Omega
Login na howrse: hot girl
Zdjęcia wilka:

Od Rose: O co tu chodzi?

Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi. No ale tak bywa.
-Wyjaśnij mi proszę jaki demon bo nie wiem o co tu chodzi?
-Ścigam demona który zwiał z piekła. -No dobrze to ty go ścigaj a ja ostrzegę watahę.
-To tu jest jakaś wataha?
-Tak a jak myślisz skąd się tu wzięłam ?!
-Aha nie wiedziałem.
-Jak ty się nazywasz?
-Castiel, a ty?
-Ja jestem Rose. A ty czemu wyglądasz jakbyś zawarł pakt z diabłem?
-Co skąd wiesz?!
-Mój kuzyn tak miał.
-Łał.
Potem przybiegł Neon i chciał zabić Castiela ale go powstrzymałam. Zaczął wypytywać o co chodzi wciąż zdenerwowany. Wyjaśniliśmy co się stało i powiedziałam żeby wilczur poszedł z nami. Później tylko zaprowadziłam go do Silvera. On przyjął go do watahy.

Castiel chcesz coś dodać?

środa, 25 grudnia 2013

Od Castiela: Pakt z haczykiem

Leciałem nad ośnieżonym lasem. Nie robiłem przy tym żadnego hałasu (praktyka zawodowa) co odpowiadało mojej obecnej sytuacji. Tropiłem właśnie kolejnego demona. Tym razem to młodzik ale bardzo silny. Kilka dni temu udało mi się go doścignąć i walczyć przez chwilę. Demon mi uciekł ale jest ranny od kilku dni. Nie dość że zostawia za sobą wyraźne ślady to jeszcze niepotrzebnie się męczy. Starsze demony użyłyby lepszej taktyki.
Normalnie nie zgodziłbym się dobijać rannego ale ten akurat młodzik ma już na sumieniu szóstą ucieczkę z piekła i śmierć wielu wilków. Poza tym Mefistofeles i tak by mnie zmusił do tej roboty, jak zresztą zawsze.
"Szlag!"- pomyślałem- "Stał się ostrożniejszy"
Ślady czarnej, pachnącej siarką krwi przestały pojawiać się tak często. Odcisków w śniegu również już nie było. Już miałem wylądować gdy nagle zauwarzyłem plamę... futra!
-Mam cię- powiedziałem sam do siebie zniżając lot.
Zanurkowałem gwałtownie i lecąc tuż nad ziemią złapałem wilka i przyszpiliłem do drzewa. Dopiero teraz zauwarzyłem pomyłkę. Złapałem zwykłą wilczycę.
-Puść mnie!- wilczyca zaczęła się szarpać. Puściłem ją jak prosiła.
-Gdzie on zwiał?- mówiłem sam do siebie rozglądając się dookoła.
-Kto zwiał?! I po co tego kogoś gonisz?!
-Cicho!- syknąłem- Może być blisko...
-Ale kto?
-Demon którego ścigam.
Wilczyca popatrzyła na mnie jak na wariata.

Która wilczyca dokończy?

Od Silvera: Nagroda od bety

-I tylko tyle?- spytałem z niedowierzaniem.
Luna pokiwała głową.
-No i o co tyle zachodu?- zdziwiłem się- Za co miałbym was wyrzucić? Pomogliście Cyndi i Daiki, to nie powód do wstydu.
Luna i Zeke byli trochę zdziwieni tą odpowiedzią.
-No co tak stoicie? Wracać do swoich zajęć!
Wszyscy się rozeszli. Gdy odeszłem trochę na bok zauważyłem jak Cyndi zatrzymuje Zeke'a. Coś do niego powiedziała i pocałowała w czoło. Zeke wydawał się być w siódmym niebie. Cyndi podbiegła do mnie.
-No co?- spytała zauwarzając moje zdziwione spojrzenie.
-Nic nic!
-Ale o co ci chodzi? O to przed chwilą?
-Może...
-Chciałam tylko podziękować Zeke'owi. Szkoda że Daiki na to nie wpadła.
-Zeke chyba cię lubi.
Cyndi popatrzyła na mnie nieokreślonym spojrzeniem.
-Ale jak lubi?- spytała- Jako przyjaciółkę czy raczej...
-Raczej to drugie- odparłem z uśmiechem i poszłem do swojej jaskini.

Od Arashii: Miłość...

-A więc chcesz, abym opowiedziała ci wszystko od początku? -spytałam trochę poważniejszym tonem.
-Tak -odpowiedział.
-W Otchłani pojawiłam się nie jako szczeniak, ale gdy miałam 2 lata.
-Zaraz...Mówiłaś, że w otchłani byłaś długo, a przecież teraz masz 2 lata!
-Tak tyle, że w Otchłani czas nie płynie. Gdyby płynął tam czas miałabym już około 100 lat...Co jest nie możliwe.
-Rozumiem...
-Wracając do historii. Obudziłam się na zimnym, ciemnym podłożu. Nie było to podobne do tego co macie tu...
-Nie było podobne do ziemi tak?
-Tak właśnie do ziemi! Jednak...Nie była to też skała. Sama nie wiem co to było, ale gdy po tym stąpałaś czułeś chłód i strach przed tym, że zaraz się odłamie. Niebo nade mną było czarne i bez końca. Nie raz próbowałam zobaczyć na końcu jakieś światło, ale było to nie możliwe. Pamiętam, że doszłam do jakiegoś zamku...
-Zaraz zamku?! -zapytał nagle całkiem innym tonem.
-No tak... Był tak jak wszystko tam szaro-czarny i wyglądał na stary oraz opuszczony. W końcu tylko ja byłam w tym świecie.
-Musiałaś być na prawdę samotna...Nie miałaś przyjaciół?
-Przecież miałam pacynki!
-A co z miłością?
-Miłość? Nie słyszałam o tym... Co to?
-To takie uczucie. Jeśli kogo kochasz jest dla ciebie kimś więcej niż przyjacielem i czujesz, że nie ma nikogo po za nim. Nazywa się to zakochaniem.
-Zaraz...Ja ci na razie dużo opowiedziałam...To teraz twoja kolej. Byłeś kiedyś zakochany? -zapytałam. Naprawdę to tak zwane uczucie bardzo mnie ciekawiło! Ciekawe jak to jest być...Jak to się mówiło!? Em...Zakochaną! Tak! Ciekawe jak to jest być zakochaną?

Seon odpowiesz na moje pytanie?

Od Seona: Otchłań...

Chciałem tylko porozmawiać.No i coż tego wyszło zobaczyłem tylko upiorną pacynkę...No ale popytam o tą otchłań jestem jej ciekawy...Mam wrażenie że coś mi to mówi...
-Co dokładnie było w tej otchłani? -wydusiłem z siebie w końcu.
-A więc...

Arashia dokończ to proszę

Od Arashii: Jestem inna?

Po spotkaniu z Hënnë wróciłam do swojej jaskini. Wilczyca gdy mnie spotkała była...Wystraszona.
-Na prawdę jestem, aż taka okropna?-powiedziałam sama do siebie-Rzeczywiście...Różnie się wyglądem od innych...I raczej za nikim innym nie lata jak to mówią...Upiorna pacynka-popatrzyłam na pacynkę obok mnie- A no tak...Oni cię nie widzą -westchnęłam -Posłuchaj kim...Lub może czym ja jestem? -spytałam upiornej lalki. Ona pokiwała głową- Czemu nie możesz mi tego powiedzieć!? Ona znów tylko pokiwała głową na boki- Czemu pojawiłam się w Otchłani i skąd się tam wzięłam!? Wiem, że ty to wiesz!
-Nie mogę ci powiedzieć- powiedziała swoim głosem po którym słychać było długie echo.
-Ehh...Super. Nagle do mojej jaskini przyszedł Seon.
-Hej widzę, że się już urządziłaś? -przywitał się.
-Tak! Co o tym sądzisz? -zapytałam.
-Hmm...Trochę tu mrocznie...Ale i tak ładnie -powiedział z uśmiechem.
-No cóż taki mam styl! -roześmiałam się.
-A technicznie wszystko okey? -zapytał.
-Tak na razie nic nie zepsułam -powiedziałam znów śmiejąc się.
-To się cieszę -odpowiedział równie śmiechem.
-Dobra tylko po to przyszedłeś? -zapytałam. Chyba brzmiało to trochę nie uprzejmie. Nagle wilk wystraszył się czegoś?
-Co się stało? -zapytałam.
-Ta...Koło ciebie jest jakaś...Pacynka? Podobna do tej z twojej tarczy, ale na żywo jest bardziej przerażająca.
-Ty ją widzisz? No więc w Otchłani było o wiele więcej takich...I tak nie które były gorsze. Ta jest najbardziej przyjazna.
Wilk popatrzył na mnie z zaciekawieniem

Seon o coś jeszcze chcesz spytać?

wtorek, 24 grudnia 2013

Od Luny: Wielkie dzięki Zeke!!!

Zdziwiła ją nasza odpowiedź, ale nie dyskutowała. Wszyscy zebrali się wokół mnie i Zeke'a.
-No o co chodzi? -spytał Silver -Ledwo dołączyliście i już afera?
-Można tak powiedzieć -przyznałem.
-No dobra zaczynajcie -powiedziała ze znudzeniem Daiki.
-A więc -zaczęłam -gdy tobie i Cyndi proponowano byście zostały partnerkami tamtych gości to...to była nasza wataha.Zeke był tam szpiegiem, ja wojowniczką.Po waszej odmowie razem z innymi wojownikami poszłam was schwytać. Zeke mimo woli opiekunów poszedł z nami. W pewnym momencie zaczepił mnie i powiedział ,,Patrz'', spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam dwie wilczyce biegnące gdzieś w te okolice.Zasugerowałam mu że to pewnie one i już miałam powiedzieć generałowi gdy powstrzymał mnie Zeke. Powiedział że tak nie można. Postanowiliśmy kryć obie wilczyce. Powiadomiliśmy tylko kilku przyjaciół o tym. Zgodzili się by nas osłaniać. By jak najdłużej nikt nie zauwarzył naszej ucieczki.
-Czyli śledziliście nas?! -spytała z czymś w rodzaju wściekłości Daiki.
-Nie chcieli źle -powiedziała Cyndi. Daiki niechętnie się uspokoiła.
-No i dalej można się domyślić. Znacie resztę z tego co mówiliśmy wcześniej.Zrozumiemy jeśli nas wyrzucicie.
Patrzyli na nas tak jakby próbowali przetrawić te informacje. Zeke patrzył na Cyndi ze wstydem, ale gdy to zauwarzyła odwrócił wzrok.

Silver?

Profil wilka Castiela

Imię: Castiel (przez lata dorobił się również słusznego przezwiska "Cień Zguby")
Wiek: 4 lata [nieśmiertelny]
Płeć: basior
Rodzina: Nie pamięta już nikogo ze swojej rodziny
Partner: Nie potrzebuje
Charakter: tajemniczy, sarkastyczny, nie jest wredny jak sądzi wiele wilków, skryty, pomysłowy, chytry, złośliwy, jest realistą, trudno zyskać jego szacunek, nie znosi rozkazów ale wykonuje je co do joty, można mu powierzyć wszystko, jest uczciwy i nienawidzi gdy inni tacy nie są
Historia: To nieprzyjemna opowieść. Jego matka zmarła przy porodzie, siostry i brata zabił niedźwiedź. Ojciec był jego jedynym wsparciem. Gdy Castiel miał pół roku tata zachorował śmiertelnie. Ukrywał to przed synem aby go nie martwić. Gdy młody wilk się o tym dowiedział był wstrząśnięty. Nie podobało mu się że ojciec traktował chorobę tak lekkomyślnie. Tego samego dnia Castiel udał się do lasu. Mimo młodego wieku musiał polować. Trafił tam na jakiegoś dziwnego wilka. Wyglądał normalnie (czarne futro, blizna na oku) ale miał czerwone oczy. Przedstawił się jako Mefistofeles. Powiedział że wie o chorobie ojca i może mu pomóc ale zarządał ceny: duszy młodzieńca. Castiel nie brał na poważnie słów nieznajomego i zgodził się. Mefistofeles wyciągnął zza pasa kontrakt z byczej skóry i poprosił o podpis. Castiel dotknął papieru i poczuł ukłucie w łapę. Na miejsce podpisu spadła kropla jego krwi. "Tyle wystarczy" odpowiedział nieznajomy i zniknął.
Następnego dnia ojciec Castiela był już zdrowy. Młody wilk był tak szczęśliwy że zapomniał o pakcie zawartym z Mefistofelesem. Niestety jeszcze tego samego dnia jego ojciec zginął na polowaniu (upadek z urwiska). Wieczorem Castielowi znów pokazał się Mefistofeles. Castiel wiedział dobrze że to on przyczynił się do śmierci ojca. Teraz już dobrze wiedział kim jest ten dziwak. To był diabeł we własnej osobie. Mefistofeles ostrzegł Castiela że wróci po jego duszę gdy dorośnie i znowu rozpłynął się.
Castiel normalnie dożył wieku 2 lat. O diable nie zapomniał. Zasypiał ze świadomością że zaprzedał duszę piekłu. W końcu nocą obudził go odgłos kroków. Mefistofeles w końcu się pokazał.
-Czas spłacić dług- rzekł.
-Już myślałem że nie przyjdziesz- odparł sarkastycznie Castiel- Zabierz mnie do tego piekła i znikaj!
-W piekle na nic mi się nie przydasz- diabeł zmienił ton- Zabiorę twoją duszę ale ty tutaj zostaniesz. Będziesz dla mnie pracował. Twoim zadaniem jest łapać demony które uciekły przed karą i unicestwiać je. To samo z wilkami które oszukują śmierć. Gdy uznam że wszystkie już są zniszczone zwrócę ci duszę -tu uśmiechnął się pogardliwe.
Castiel został więc sługą diabła. Na każde skinienie Mefistofelesa z narażeniem życia walczył z demonami i sprowadzał do piekła winne wilki. Będzie tak aż spłaci dług, co jest niemożliwe.
Rasa: Wilk Mroku
Stanowisko: Szpieg
Herb na tarczy: kruk z czerwonymi oczyma
Pozycja: Omega
Login na howrse: Hano-werka-123
Zdjęcia wilka:

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Od Zeke'a: Luna!!!

-Luna!- ucieszyłem się.
-Zeke...he...sorry -powiedziała.
-Soko.
-No dobra dobra znacie się to fajnie ale o co biega? -spytał Silver.
Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.Wiedziałem o co chodzi. Chciała bym skłamał. Opowiedzieliśmy im historie.
-Czegoś tu mi brakuje -zauważył Silver-Wasze historie się nie zgadzają.
-Bo podróżowaliśmy razem po tym jak odeszłem z watahy ona też do niej należała. I było tak do czasu gdy tajemniczo zniknęła...
-...I miałam zaniki pamięci z tamtego dnia...-dodała.
-Hmmm...dobra -mruknął -Weźcie dwie wolne jaskinie z górnego pierścienia.
Poszliśmy od razu...nagle Silver zatrzymał nas i zagadnął:
-Skąd macie tarcze?
-Ja dostałem od ojca nim go rozszarpali -powiedziałem.
-A ja znalazłam.
-Nie pasuje do ciebie...
-Wiem.....
Szybko sie pożegnali$my bo wiele spraw.Gdy dotarliśmy i rozpakowaliśmy się rzekła:
-No przyznaj się jak długo siedziałeś w krzakach?
-Tych krótko, ale znalazłem je już dawno.
-Kiedy?
-Kiedy Silver rozpalił ognisko zamierzałem się przyłączyć ale wtedy przyszły.
-A...czemu tak długo czekałeś?
-Zamierzałem dołączyć jutro.
-To nie odpowiedź.
-Wiem...
-A!!! No jasne!!! Wpadła ci w oko tak?!-roześmiała się.
-Cicho.
Znowu wybuchła śmiechem.
-No dobra a teraz na poważnie-powiedziała ocierajac łzy -Myślę że niedługo nas znajdą.
-Jak?!-zdziwiłem się -Nie puściłby pary.
-Własnowolnie nie, ale jestem pewna że zrobią tak jak ostatnio w takiej sytuacji.Zeke! Oni będą torturować naszych przyjaciół aż któryś piśnie!
-Masz racje...Jedno jest pewne...trzeba im powiedzieć.
-Lepiej nie...
-Trzeba! Chcesz ich okłamywać?!
-Lepiej ich zmylmy, odciagnijmy od watahy!!!
-Ech...- zastanawiałem się chwile -Nie-pokręciłem głową -Powiemy im. Dziś lub jutro, potem może być za puźno.
-O czym gadacie? -spytała nas Cyndi wychodząc zza drzewa. Patrzyłem na Lunę przez chwilę. Pokiwała głową. Ja pokręciłem. Przez chwilę niemo się sprzeczaliśmy.
-No dobra...-westchnęła -Ale najpierw niech inni się zbiorą bo nie chcę powtarzać dwa razy.

Luna...Teraz czas byś nas oboje wyspowiadała...

Od Blade'a: Zaginiona miłość

Gdy razem z watahą uciekliśmy byłem załamany. Ja...Ja mogłem ich ocalić, jednak tego nie zrobiłem! Nie ważne czy inni przeżyli i nie ważne ile wilków zginęło, nie powinien zginąć ani jeden wilk! Ja powinienem tego dopilnować.
Minęło parę dni i poczułem, że muszę opuścić watahę. Coś nagle drgnęło mi w sercu. To...To była Hënnë! Ona...Ona na pewno żyła! Pożegnałem się z całą watahą i ruszyłem w drogę. Po paru dniach zobaczyłem pewną białą wilczyce. Z początku myślałem, że to Hënnë jednak nie miała ona skrzydeł. Nagle obróciła się i zauważyła, że ją obserwuje.
-Kim jesteś? -zapytała.
-Ja nazywam się Blade, a ty?
-Mam na imię Cyndi. Co robisz na terenach naszej watahy?
-To tu znajduje się jakaś wataha?
-Tak. Wataha Srebrnej Tarczy.
-Naprawdę nie wiedziałem i nie chciałem wstąpić na wasze tereny.
-Więc czemu podróżujesz?
-Szukam pewnej wilczycy. Ma na imię Hënnë.
-Hënnë? Czy ma białe futro i skrzydła?
-Tak! Widziałaś ją?!
-Co więcej należy do naszej watahy i wiem gdzie teraz się znajduje chodź za mną! -powiedziała i poszliśmy w kierunku jaskiń. Gdy dotarliśmy na miejsce nie wierzyłem...To na prawdę była ona!
-Hënnë!-krzyknąłem i do niej podbiegłem. Wilczyca popatrzyła na mnie jakby widziała ducha.

Hënnë pamiętasz mnie?

niedziela, 22 grudnia 2013

Od Rose: Polowania

Tak mnie jak zwykle ciągnie na łowy. Poszłam do Silvera i spytałam czy mogę uzupełnić zapasy żywności. Zgodził się więc wyruszyłam na pola Heliosa by nałapać trochę zajęców i tym podobnych.Jednak łapałam tylko te wielkie nie wiem czemu. Wzięłam je i poszłam do lasu Oriona by złapać coś większego. Chciałam to miałam znalazłam jelenia i dwie łanie. Odciągnęłam łanię od jelenia i chyba wiadomo co. Wzięłam ją na plecy razem z resztą. Nie wiem jak to udźwignęłam, ale gdy byłam na nizinach Neon mi pomógł. Donieśliśmy wszystko bez problemu więc przez dłuższy czas nie trzeba się tym martwić.

Profil wilka Blade'a

Imię: Blade
Wiek: 5 lat
Płeć: basior
Rodzina: Miał 2 szczenięta jednak zginęły.
Partner: Próbuje odnaleźć pewną wilczycę, choć wszyscy mówią, że zginęła
Charakter: miły, poważny, mądry, odważny, bohaterski. Ma jednak jedną wadę gdy coś się komuś stanie zawsze wmawia sobie, że to jego wina i mógł coś zrobić.
Historia: Żyłem spokojnie w watasze razem z moją partnerką i dwójką szczeniąt. Prowadziliśmy razem spokojne i wesołe życie, ale do pewnego czasu... Nadszedł sezon polowań. Była akurat burza, przez deszcz było trudniej cokolwiek zobaczyć. Wykorzystali to kłusownicy. Napadli na naszą watahę, nikt nie wiedział co robić! Walczyłem ile tylko mogłem. Zauważyłem, że moja partnerka leży na samym środku. Z początku nie wiedziałem czy żyje, ale po chwili ujrzałem, iż się ruszyła. Szybko po nią pobiegłem i odciągnąłem ją na bok. Obiecywałem jej, że wszystko będzie dobrze jednak nie dałem rady. Zginęły nasze szczenięta. Byłem w szoku, gdy nagle usłyszałem kolejny strzał tuż koło mnie. On trafił w... Moją Hënnë. Nie mogłem uwierzyć. Ona się nie ruszała...Alfa watahy kazał uciekać jednak ja chciałem tam zostać. Wtedy inni odciągnęli mnie od tamtego miejsca. Teraz wyruszyłem by odnaleźć Hënnë. Wszyscy mówią, że zginęła, ale ja w to nie wierzę...Była silna na pewno przeżyła. Moja droga zaprowadziła mnie tu, gdzie wpadłem na wilczycę o imieniu Cyndi.
Rasa: Wilk elektryczności
Stanowisko: Łowca
Herb na tarczy: Dwa skrzyżowane miecze ociekające niebieską krwią.
Pozycja: Omega
Login na howrse: Trey9511
Zdjęcia wilka:

Od Luny

Gdy się ockełam stały nade mną dwie wilczyce, czarna i biała oraz jakiś wilk.
-Jestem Silver. A ty?
-Luna.
Tamte też się przedstawiły.
-Znaleźliśmy to w twoim worku-rzekł wilk podając mi tarczę z czerwonym zadrapaniem.
-Co to?!
-Tarcza. Noszą takie członkowie tej watahy.
-Nie rozumiem. Skąd to?
-Ten worek? Twój?
Milczałam.
-Twój? -powtórzył.
-Teraz tak.
-Ukradłaś?!
-No...
-Komu?
-Zeke'owi.
-Co?
Nagle cos usłyszeliśmy.Daiki pobiegła w stronę z której dobiegał dźwięk.
-Ał!!!Puszczaj mnie!!!
Z zarośli Daiki wyciągnęła czarnego wilka. Spojrzał na mnie.
-Ty! -krzyknął i wyrwał się wilczycy. Skoczył na mnie. Szamotaliśmy się przez moment, a potem przybiłam go do ziemi.Ku zdziwieniu reszty roześmialismy się.Pomogłam mu wstać i oddałam tarczę a on mi moją.

Zeke dokończysz?

Od Silvera

-Oczywiście- uśmiechnąłem się zachęcająco do wilczycy.
Zaprowadziłem ją do legowisk. Było trochę hałasu i harmidru.
-Co tu się dzieje?- spytała Hënnë.
-Trwają akurat... remonty jaskiń- wyjaśniłem- Poczekaj tu. Muszę się dowiedzieć które jaskinie już są gotowe.
Poszłem szukać Krezusa albo Seona. Nie musiałem długo czekać. Krezus szedł właśnie mokry w stronę swojej jaskini.
-Krezus!- podbiegłem do wilka- Które wolne jaskinie są już gotowe?
-Pierwsze trzy w górnym pierścieniu- odpowiedział wilk i poszedł dalej.
Wróciłem do Hënny i zabrałem ją do górnego pierścienia jaskiń. Dostała grotę z widokiem na Góry Srebrne.
-Oto twój nowy domek!- powiedziałem- Rozgość się, pozwiedzaj i zapoznaj z innymi wilkami. Do zobaczenia!

Hënnë, jak chcesz to możesz coś jeszcze dopisać

sobota, 21 grudnia 2013

Od Hënnë: Nowe znajomości

Doszłam do jakiejś polany. Nagle poczułam, że ktoś na mnie wskakuje.
-Kim jesteś i co robisz na tym terenie!? - zapytał...A raczej zapytała trochę...Cóż dziwna wilczyca. Miała białą sierść, białe włosy z niebieskimi końcówkami trochę rozpuszczone, a reszta była związana w kucyka. Jednak największą uwagę zwróciłam na jej długi, czarno-biały ogon, czarne skrzydła i...Czarne rogi!
-Ja...Jestem...-zaczęłam
-Arashia co się dzieje? -Przerwał mi jakiś szary wilk.
-Zauważyłam na terenie naszej watahy jakiegoś intruza -Odpowiedziała.
-Dobrze może z niej zejdziesz skoro już tu jestem? -powiedział po czym wilczyca mnie puściła... Skoro wykonywała jego rozkazy musiał być on Alfą!
-Jestem Silver, a ty jak się zwiesz? -spytał. Mówił dość eleganckim sposobem takim jak mówiło się...Hmmm dawno?
-Mam na imię Hënnë -odpowiedziałam.
-Czemu tu się znalazłaś? -zapytał.
-No więc...-odpowiedziałam mu całą historię.- Więc nie wiem co robić. Podejrzewam jednak, że jest to teren jakiejś watahy. Ponieważ jestem w obecnej sytuacji, że tak powiem bezbronna może mogłabym dołączyć?

Silver dokończysz?

Profil wilka Zeke'a

Imię: Zeke
Wiek: 3 lata
Płeć: basior
Rodzina: nie mam nikogo...to znaczy tak myślę.
Partner: zakochany w Cyndi.
Charakter: zabawny, z reguły niepoważny, często uśmiechnięty, na swój sposób opiekuńczy, jeśli mu na kimś zależy to gdy potrzeba pomóc gotów skoczyć w ogień i zmienić się w krwiożerczą bestię.
Historia: Wychowałem się wśród Alf poprzedniej watahy. Przygarnęli mnie po tym jak zabili mi rodzinę...nie wiem czy całą. Mam tylko fragmęty wspomnień.Uczono mnie że jeśli czegoś chce to to biorę. Pewnego dnia nie mogąc już tego znieść uciekłem. Natknęła sie na mnie Daiki.
Rasa: Wilk Mroku
Stanowisko: Wojownik
Herb na tarczy: na środku jest czerwony symbol...a tak właściwie takie jakby zadrapanie, a tło czarne.
Pozycja: Omega
Login na howrse: Pudełko
Zdjęcia wilka:

Profil wilczycy Hënnë

Imię: Hënnë (czytaj Henne)
Wiek: 4 i pół roku
Płeć: wadera
Rodzina: Miała szczenięta, ale zabili je kłusownicy.
Partner: szuka
Charakter: miła, delikatna, poważna,  śmieszna, przyjazna, kreatywna, cicha,nieufna, sprytna, pomysłowa, odważna, zabawna, mądra, rozważna, cierpliwa i rozsądna, wrażliwa, łagodna, lubi towarzystwo zwłaszcza wilków, a także uwielbia siedzieć w nocy gdzieś wysoko, nocny marek.
Historia: Żyję...?
Umarłam...?
Bum...Bum...
-Żyjesz!-krzyknął ktoś.
...Bum...bum
-Au! -załkałam
-Spokojnie, jestem tu -jakiś wilk chwycił mnie za łapę i odciągnął od pola krzyków i huków.
Następne wiadomości przyćmiły wszystko...żyłam, on żył, one żyły.
...Bum...Bum.
Usłyszałam dźwięki strzałów i skomlenia mojej rodziny.
-Przeżyjesz,obiecuję-powiedział wilk. Nagle zobaczyłam 2 szczeniaki, malutkie kuleczki białą i czarną, popiskiwały na zimnym powietrzu. Chciałam je przytulić,ale nie mogłam się ruszyć.
-Nie ruszaj się zaraz nas ocalę -powiedział z przerażeniem i odwagą wilk. -Poczekaj, pomogę Ci -szepnęłam do mojego wybawcy. Myślałam o przyzwaniu huraganu, ale wykorzystałoby to moje siły życiowe, owinęłam nas więc niewidzialnością. Musiałam się postarać dla nich, dla moich dzieci.
-Idziemy po ciebie!!! -wrzasnął ktoś z odległości 4 metrów
-Uratuje Nas...-sapnął wilk
Dopiero teraz zobaczyłam że przygniata mnie drzewo, dopiero teraz dotarło do mnie co się stało...
Wataha, kłusownicy, sezon polowań, dzieci, burzę...nagle sobie przypominam. Jednak było za późno. Nagle usłyszałam huk i ujrzałam lśnienie. Potem łzy z moich oczu lały się strumieniami. Nie wiedziałam czemu bo doszło to do mnie dopiero po chwili...2 szczeniaki...Moje dzieci...Leżały nie ruchomo, a wśród nich była krew.
Byłam w szoku! Chciałam do nich pobiec jednak dalej przygniatało mnie drzewo. Nagle znów huk...Strach...Kogoś krzyk...Ciemność.
Potem obudziłam się...Wśród mnie nie było nikogo, byłam pod tym samym drzewem...
-Czy to był sen? -zapytałam sama siebie. Po chwili dałam radę wstać. To jednak nie był sen w mojej łapie była kula jednak nie widziałam żadnego wilka. Ruszyłam już zresztką sił w drogę. Potem doszłam do pewnej watahy...
Rasa: Wilk Powietrza
Stanowisko: Nauczycielka Zielarstwa
Herb na tarczy: Księżyc błyszczący przy pełniach.
Pozycja: Omega
Login na howrse: ViGames
Zdjęcia wilka:

piątek, 20 grudnia 2013

Profil wilczycy Luny

Imię: Luna
Wiek: 3 lata
Płeć: wadera
Rodzina:
Partner: szuka
Charakter: trzyma sie raczej małego grona przyjaciół, lubi walkę i rywalizację, w kwestiach serca ma swoje własne upodobania.
Historia: Nie jestem pewna co się tak właściwie stało...ale mam urywki w spomnień. Byłam w lesie leżałam, wokół mnie były inne wilki. Wydawały się jakoś dziwnie znajome, ale tak pozytywnie. Nie mogłam wstać. Wokół tamtych były całe kałuże krwi. Potem zobaczyłam Silvera. Dalej nie pamiętam. Po prostu obudziłam sie w otoczeniu mnóstwa obcych wilków.
Rasa: Wilk Wody
Stanowisko: Łowca
Herb na tarczy: czarna obwódka, niebieskie tło a na srodku kropla krwi. Pozycja: Omega
Login na howrse: Margo5
Zdjęcia wilka:

Od Seona: Nareszcie!

Gdy dotarłem do jakiegoś miejsca zobaczyłem siedem wilków w tym dwa znajome. To byli mój brat i Rose... Podbiegłem jednak Neon i Rose rzucili się na mnie. Najwyraźniej pamiętali mnie... Byli wściekli reszta natomiast patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Gdy mnie już puścili jakoś się pozbierałem i wytłumaczyłem co tu robię. Miałem szczęście bo mi wybaczyli. Naprawdę gdy reszta opowiedziała swoje historie nie chciałem w nie wierzyć w to co usłyszałem (Arashii przypadła mi do gustu). Opowiedzieli mi o tym aja się przyłączyłem (jako kowal) postanowiłem im pomóc szukać jaskiń.

Profil wilczycy Nyingine

Imię: Nyingine
Wiek: 3 lata
Płeć: wadera
Rodzina: Ojciec zostawił mamę jak się urodziłam. Mam 3 braci ale nie wiem gdzie są a mama...odeszła.
Partner: Jest dość wybredna ale jeżeli już kocha to całym sercem. Mamy ładnych basiorków więc może któryś się skusi...
Charakter: Wesoła, sprytna, pomysłowa, dobra, lojalna, szczera
Historia: Mama nigdy nie mówiła dlaczego mieszkamy bez watahy. Miałam 3 braci ale któregoś dnia po prostu zniknęli. Moja mama się załamała i...zmarła. Ojca nigdy nie miałam. Tchórz. Zostawił mamę jak się narodziłam.
Rasa: Wilk Natury
Stanowisko: Nauczyciel zielarstwa
Herb na tarczy: Ulubiony kwiat- lilia
Pozycja: Omega
Login na howrse: keiraKD
Zdjęcia wilka:

Od Krezusa: Remont

No więc jak się domyślacie nie znaleźliśmy jaskiń w lesie Oriona. Po posiłku z upolowanego dzika podzieliłem resztki pomiędzy towarzyszy i ruszyliśmy na niziny. Gdy dotarliśmy był już wieczór. Gdyby nie to że niedaleko od nas rozbiła się jakaś wilczyca, pewnie nie mielibyśmy co robić.
Przedstawiła się jako Arashii. Git! Mamy członków watahy a nadal nie mamy jaskiń.
-Co teraz?- spytałem Silvera i Cyndi gdy wszyscy już posnęli- Musimy zapewnić tym wilkom jakieś schronienie.
-Myślisz że o tym nie wiem?!- warknął zmęczony Silver.
-Ej, tylko bez kłótni!- przerwała Cyndi- Wszyscy jesteśmy zmęczeni i podenerwowani. Wysłałam Daiki na zwiady. Musimy tu zrobić postój dopóki  nie wróci...
-Znalazłam!- przerwał jej głos siostry. Rozpędzona czarna wilczyca niemal przewróciła siostrę. Wszystkie wilki podniosły głowy.
-Jaskinie?!- zapytał krótko Silver.
-Tak!
-Daleko stąd?- spytała Cyndi.
-Pięć minut drogi- wysapała Daiki.
Cała wataha naraz zerwała się z miejsc nawet nie czekając na rozkazy. Wilki zapomniały o zmęczeniu na myśl o przytulnych jaskiniach. Wyruszyliśmy niemal natychmiast.

Dawno się tak nie wyspałem. Każdy wilk dostał przytulną jaskinię tylko dla siebie (z wyjątkiem Cyndi i Daiki które zamieszkały w jednej grocie). Ale najwyraźniej nie wszystko było jeszcze gotowe, bo rano alfa zrobił zgromadzenie watahy.
-Wszyscy słuchać!- zaczął- Znaleźliśmy jaskinie ale nadal nie wszystko jest gotowe. Musimy przygotować groty dla nas i dla wilków które może w przyszłości do nas dołączą. Każdy wilk może urządzić swoją grotę według własnego pomysłu. Do roboty!
Wilki poszły zająć się pracą. Chciałem właśnie pójść za nimi ale powstrzymał mnie Silver.
-Ty i Seon musicie mi pomóc w innej sprawie- powiedział i poszedł w kierunku jednej z niezamieszkanych jaskiń.
Grota wyglądała na razie jak każda inna. Była pusta.
-No to co mamy robić?- spytał Seon.
-Wam zostawiam przygitowanie niezamieszkanych jaskiń. Każda musi być wyposarzona w spiżarkę, palenisko i ewentualnie jakieś półki na rzeczy. Ja idę zająć się jaskiniami dla wilków ze specjalistycznymi stanowiskami- wyjaśnił Silver.
-Czyli?
-Jaskiniami dla kowala, rzemieślnika, medyków i tym podobnych- rzucił Silver i poszedł.
-No to do roboty- powiedziałem i zajęliśmy się pracami.
Wszystko szło gładko. Udało nam się przygotować 3 niezamieszkane jaskinie. Czwarta była ułożona chyba najniżej. Zacząłem kopać aby przygotować spiżarkę. Nagle usłyszałem jakiś szum. Zanim zorientowałem się co to jest z dziury wystrzelił słup wody i wymył mnie na zewnątrz.
Na miejsce przybiegł Silver. Chciał pewnie sprawdzić jak nam idzie ale widząc mnie mokrego i zalaną jaskinię chyba porzucił swój zamiar.
-Co się tutaj dzieje?! Coś ty tutaj nawyczyniał?!- drugie pytanie zwrócił już do mnie.
-Robiłem spiżarkę- powiedziałem i wstałem.
-A powstał wodopój!
-Wodopój?- przechodząca obok Cyndi podeszła do nas- Genialny pomysł! Nie będziemy już musieli kopać studni!
Pokiwałem głową z uśmiechem a Silver tylko westchnął.
-No nic- powiedział alfa dy wilczyca poszła- W tej jaskini raczej nikt mieszkać nie będzie.

Od Arashii: Całkiem inny świat...

Gdy skończyłam spadać i otworzyłam oczy nie wierzyłam... Nie byłam już w moim pięknym świecie gdzie wszystko ma mroczne kolory. Jednak najbardziej zdziwiło mnie to, że nie otaczały mnie moje mroczne pacynki, a...Inne wilki! Które na mnie patrzyły.
-Kim jesteś? -zapytał mnie szary basior. Był to Silver.
-Ja jestem Arashia, a ty?-również byłam ciekawa jego imienia.
-Silver.
-Tak właściwie co to za miejsce? Nie przypomina ani trochę otchłani...
-Otchłani?
-No tak...Tam wszystko było mroczne, a upiorne zabawki latały po całym świecie.
-Na pewno nic jej nie jest?-zapytała jakaś inna wilczyca o białej sierści.
-Wydaje się jakby na prawdę jej odbiło-powiedziała prawie taka sama wilczyca tylko z czarną sierścią.
-Nic mi się nie stało! Na prawdę tam byłam i tam rządziłam! W ogóle jak się tu znalazłam?
-Hmm...Tak właściwie to dosłownie spadłaś z nieba....-powiedział kolejna wilczyca o biało-fioletowo różowej sierści.
-Jak to!?-zapytałam
-Sama nie wiem....-odpowiedziała.
Następnie trochę poznałam inne wilki oraz dowiedziałam się o ich watasze do której dołączyłam. Był to dziwny, całkiem różniący się od mojego świat więc musiałam być z kimś kto go zna. Następnie przybiegł do nas kolejny wilk który nazywał się Neon i najwyraźniej bardzo dobrze znał Rose. Potem w oddali zauważyliśmy innego wilka.

Zostawiam do dokończenia

Profil wilczycy Arashii

Imię: Arashia
Wiek: 3 lata [nieśmiertelna]
Płeć: Wadera
Rodzina: Nie ma nikogo....
Partner: zakochana w Castielu
Charakter: Raczej zabawna i szalona, niczego na poważnie, ale jeśli pozna się ją bliżej jest wilczycą która często ma głębokie przemyślenia i którą trudno zrozumieć. Lubi czasem denerwować innych
Historia: Nie wiem dokładnie jak pojawiłam się na świecie. Wiem, że na pewno nie miałam żadnych rodziców i się nie narodziłam...Gdy zaczęłam coś czuć nie słyszałam nic. Następnie otwarłam oczy i wstałam. Tak zwane...Niebo? Które było nade mną było czarne i wydawało się jakby nie miało końca. Stąpałam po kruchej, zimnej, szarej powierzchni i czułam, że w każdym momencie jakiś kawałek jej może się odłamać i spadnę. Wokół mnie latały jakieś zabawki....Jednak nie wyglądały za miło. Były ze krwi, inne miały oczy przepełnione mrokiem które na mnie spoglądały, a jeszcze inne miały oderwane kończyny czy jakieś inne części. Mimo tego nie bałam się. Wręcz przeciwnie! Chciałam zbadać całą te sytuację. Miejsce w którym przebywałam nazwałam Otchłanią. Nazwałam ją ponieważ zauważyłam, że wszystko co tam było słuchało się mnie. Mogłam również robić tam co chce byłam...Jakby to powiedzieć...Władczynią Otchłani. Był to mój świat. Świat chaosu...Nad którym panowałam. Pewnego jednak dnia coś się stało. Moje "królestwo" zaczęło zmieniać się w proch, a ja po prostu wypadłam przez jakąś dziurę. Po raz pierwszy się bałam. Spadałam w ciemność. Myślałam, że zaraz zginę jednak wylądowałam obok innych wilków! I tak wszystko się zaczęło....
Rasa: Wilk Mroku
Stanowisko: Obrońca watahy
Herb na tarczy: Głowa białej pacynki związanej na dole sznurkiem i wielkimi, czarnymi oczami przepełnionymi mrokiem.
Pozycja: Omega
Login na howrse: Mriam1111
Zdjęcia wilka:

Od Neona: Spotkanie

Trochę chodziłem w sumie to już rok minął odkąd brat mnie wypędził. Na szczęście znam się na walce. Więc sobie poradziłem w końcu doszedłem do jakiś wilków, najwyraźniej wataha. Wśród nich rozpoznałem wilczycę którą znam... To była Rose! Podbiegłem jak najszybciej i uścisnąłem tak mocno jak mogłem. Na początku nie wiedziała o co chodzi ale potem zobaczyła mnie i dokładnie wiedziała kim jestem zapoznała mnie z resztą. Nie wiedzieli
o co chodzi, ale potem wyjaśniłem. Z daleka zobaczyłem znajomego wilka...

Wilku dokończysz?