czwartek, 26 grudnia 2013

Od Castiela: Łowy

Nocą wykradłem się do lasu. Co jak co ale muszę dorwać tego pędraka-demona zanim coś jeszcze zmaluje. Moje zmysły chyba się stępiły bo co chwila instynkt alarmował o obecności jakiegoś kolejnego stwora. Mefistofeles nie byłby zadowolony gdybym przepuścił choćby jednego demona.
Na szczęście nie musiałem długo szukać. Na śniegu zauwarzyłem świerzą czarną plamę pachnącą siarką. Obok na pniu zostały ślady pazurów. Pobiegłem cicho jakbym nic nie warzył. W końcu zauwarzyłem sprintującego pare metrów przede mną białego wilka. To był on. Był ranny, w nozdrza uderzył mnie zapach świerzej demoniej krwi. Doścignąłem młodzika w parę skoków. Szamotaliśmy się dobrą chwilę. W końcu przyszpiliłem demona do ziemi.
-W końcu cię dorwałem...- zacząłem.
-Błagam! Oszczędź! Ja już nie będę...- łkał demon.
-Za późno! Łapię cię już szósty raz. Tym razem ci nie odpuszczę...
Młodzik był już zrozpaczony. A najgorsze miało dopiero nadejść.
-Skrzywdziłeś tyle wilków...- powiedziałem swoją zwykłą kwestię- Tyle niewinnych dusz... Spójrz mi w oczy... Poczuj ich ból!
Demon zahipnotyzowany gapił się przez chwile w moje czerwone oczy. Nagle pysk wykrzywił mu wyraz bólu i cierpienia. Oczy zamgliły mu się, ciałem wstrząsały drgawki. Gdy młodzik się uspokoił był już martwy. Oczy zamieniły się w skałę a pysk zamarł w wyrazie niemego krzyku.
-Pokutne spojrzenie... Musiałeś go aż tak ostro potraktować?- usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się. To był Mefistofeles. Czarny wilk jak zwykle zabrał ze sobą skórzany pas za którym trzymał parę cyrografów (kontraktów zapisanych na byczej skórze) oraz ciemny płaszcz. Wyprostowałem się na baczność.
-Dobra robota- powiedział diabeł- Muszę ci chyba znajdować ciekawsze zajęcia. Posprzątaj za sobą i... odpocznij sobie.
Skłoniłem mu głowę i podeszłem do ciała zabitego demona. Jedno mocne uderzenie i wilk rozsypał się w proch. Teraz nie trzeba się martwić że ktoś znajdzie ciało. Już miałem odejść gdy nagle coś sobie przypomniałem.
-Szefie?
-Słucham...
-Według mojego cyrografu muszę ci służyć na byle jaki sposób... czy wspomina on że nie mogę dołączać do watah?
Mefistofeles namyślił się po czym odparł:
-Niech ci będzie. Skoro już dołączyłeś... W sumie i tak mam tam dla ciebie kolejne zadanie. Demon może się kryć wśród tych wilków... Uważaj na niego.
Diabeł rozwiał się w mgłę i zupełnie zniknął.
Wróciłem do watahy gdy było już jasno. Moja obecność jak zwykle budziła w wilkach coś pomiędzy respektem a strachem. Gdy Silver spytał gdzie byłem odparłem że poszłem na łowy. W sumie to była prawda. Różniła się tylko zwierzyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz