Widząc Arashię w takim stanie poczułem głęboki żal. Przytuliłem wilczycę żeby się uspokoiła.
-Już dobrze- powiedziałem- Nie pozwolę na to byś tam wróciła. Nawet gdybym musiał walczyć z innym łowcą. Dobrze?
Arashia pokiwała głową i starła łzę spod oka. Przyznam że ją polubiłem. I chyba już znałem odpowiedź na to trudne pytanie zadane poprzedniej nocy.
-Wracajmy do watahy- szepnąłem- Jeszcze zaczną się martwić...
-Czemu?
-Trochę za często znikamy razem w lesie...
Arashia parsknęła śmiechem i poszliśmy z powrotem. Po drodze nagle coś sobie przypomniałem.
-Hej, a może po południu przejdziesz się ze mną na spacer?- zaproponowałem.
Arashia? (Sory że tak krótko)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz