To pytanie zbiło mnie z tropu.
-Czemu...?- zapytałem sam siebie.
Sam tego dobrze nie wiedziałem. Dalczego nie chciałem zabić Arashii? Do tej pory robiłem to bez żadnych problemów. A tej wilczycy nawet nie znałem. Więc...dlaczego?
-Sam nie wiem- odpowiedziałem po chwili- Może dlatego że to by było nie fair...
-Nie fair?- zdziwiła się Arashia.
-Gdy pierwszy raz mnie dotknęłaś poczułaś ukłucie w serce?
Wilczyca pokiwała głową.
-To naturalny odruch demona- wyjaśniłem- Ostrzeżenie przed takimi jak ja. Ty nawet nie wiedziałaś co to oznacza. Nie mogłaś wiedzieć że to oznacza dla ciebie śmiertelne niebezpieczeństwo. To właśnie jest nie fair. Ja nie zabijam jak tchórz.
-W takim razie przecież mogłeś mi powiedzieć a potem zabić- Arashia wyciągnęła na wierzch moje wątpliwości.
Teraz już nie wiedziałem co odpowiedzieć.
-Lepiej już wracajmy- ominąłem niebezpieczny temat.
Tej nocy nie mogłem zasnąć. Męczyły mnie wątpliwości. Zamiast dalej spać udałem się do lasu (jak zwykle). Pobiegałem, polatałem i tak do rana. Byłem sam ale czułem na sobie wszechobecny wzrok Mefistofelesa. Dręczył mnie i dobijał. I tak będzie dopóki nie zabiję Arashii. A tego nie mogę zrobić. Sam nie wiem czemu.
Słońce ledwo wstało gdy wyczułem kojącą obecność.
-Przyznaj się: od jak dawna nie śpisz?- westchnęła Arashia.
-W ogóle nie spałem- przyznałem się.
Wilczyca znowu westchnęła.
-Tak samo jak ja.
Uśmiehnąłem się.
Arashia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz