Już miałem powiedzieć Arashii dlaczego pojawiła się w Otchłani gdy nagle... sam się tam pojawiłem. Otchłań zmienia się w zależności od mieszkającego w niej wilka. Teraz nikt tu nie mieszkał...więc nie było też niczego. Twarde czarne podłoże w dotyku przypominające lód i nieskończona ciemność. Usłyszałem kroki i odwróciłem się.
-Daję ci takie proste zadanie- Mefistofeles był zły ale jeszcze nie wściekły- Masz zabić demona i to jeszcze nieświadomego o swoich możliwościach a ty... a ty stchórzyłeś! Zmiękłeś jak gąbka! Jeszcze niedawno mordowałeś z zimną krwią a teraz... nie poznaję cię Castiel. Co się stało?
-Nie wiem- odparłem udając obojętność.
-Ależ wiesz...Ty... ty chcesz oszczędzić akurat tego demona...
-Ona ma imię!- warknąłem.
-Niech ci będzie- Mefistofeles machnął znudzenie łapą- Arashia...co w niej takiego niezwykłego?
-Dobrze wiesz co!- oburzyłem się- Nie.każdego wilka zamykasz w Otchłani! Co ona ci zrobiła?! Nie pamięta nic ze swojego poprzedniego życia, nie rozpoznaje rzeczy takich jak miłość... Ile ją tu trzymałeś?!
Mefistofeles zaśmiał się w straszny sposób.
-Za dużo pytasz...- powiedział i Otchłań zaczęła się mnie pozbywać.
Zerwał się potężny wiatr. Otoczyła mnie czarna mgła. Straciłem grunt pod łapami i czarny wir porwał mnie. Pojawiłem się z powrotem na tej samej polanie. Obok nadal stała Arashia.
Arashia? Z tą Otchłanią to chyba jednak grubsza sprawa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz